Dziś w pracy zdarzyło się mi odpisywać długo (nie było specjalnie wiele czasu)... właśnie tu - póki jeszcze pamiętałam wrażenia z III tomu Gamedeca - i komputer się zawiesił. W jego przypadku to nic nowego, może i dobrze... zdążyłam ochłonąć.
To zacznę od końca. Końca, którego nie było, bo "zabaweczki. błyski" kończą się w środku opowieści. <stukam palcami o blat biurka> Wskaźnik irytacji musnął czerwony zakres i wrócił do normy - następna część już w grudniu, więc uzbrajam się w cierpliwość, wrzucam pieniążek do świnki skarbonki, sączę herbatę... gdybym paliła, to prawdopodobnie bym zapaliła cygaro. Fakt, że następna część będzie równie obszerna, każe mi przewidywać że Torkil jakoś wywinie się z sytuacji, w jaką się wpakował. Ach, co za zdolność dedukcji
Trochę bardziej martwię się o Lilith, chociaż nie potrafię jej polubić...
Coś, co dzieje się między nią a Torkilem nazwane jest bezprawnie miłością! Pojmuję miłość inaczej niż Ty, Marcinie? Pewnie. W końcu jesteś mężczyzną, a ja kobietą. Mnie miłość kojarzy się z odrobiną szacunku, a tego nie ma. Dowodem - scena kłótni z Lilith - tak ni stąd, ni zowąd, Torkil wybucha, bo odzywa się w nim szlachetność, atakuje, ona się broni - w końcu zaczynają się wyzywać "gówno wiesz", "-pieprzysz -sama pieprzysz" plus parę innych "brzydkich" wyrażeń.
(Jestem przewrażliwiona? Nie sądzę, podobne wyrażenia mam na co dzień i nic sobie z nich nie robię. Po prostu nie pasują mi do zakochanych.)
Mimo to ich kłótnia na temat ubezpieczeń stała się moim ulubionym fragmentem. Jest mnóstwo trafnych uwag i parę prawd naszej rzeczywistości - produkowanie powietrza... (sens tym bardziej został wzmocniony, bo choćby dziś w pracy zastanawiałyśmy się z koleżankami, jak skłonić ubezpieczyciela do wypłacenia odszkodowania - nie muszę dodawać, że on sam nie miał na to ochoty).
Z dużą przyjemnością czytałam też wynurzenia Sergio na temat czasu i jego zależności od masy, pojmowania teraźniejszości jako nieskończenie cienkiej granicy między przeszłością a przyszłością - w sceneriach, które zdolny grafik mógłby przerobić na wygaszacz ekranu
Wreszcie - specjalne uśmiechy za to, że Torkil też tęskni do starego życia w Warsaw City
A właściwie co się stało z Pauline i Ann? Grzecznie zeszły ze sceny i zaczęły żyć jak każdy przeciętny obywatel? A kiedy już Lilith zejdzie ze sceny, to będą mogły wrócić?
Po powrocie do domu postanowiłam grzecznie odrobić pracę domową i przeczytać wszystkie dotychczasowe "Gamedece" jeszcze raz. Musi coś być w wielokrotnym czytaniu - pierwszy raz szybko, dla fabuły, a drugi - dla różnych przegapionych wcześniej smaczków i lepszego zrozumienia. Powrót do "Granicy rzeczywistości" był jak powrót do domu - to ten świat, który wciagnął mnie szybko i bez reszty. Jedno zetknięcie z opowiadaniem w Nowej Fantastyce wystarczyło, by pamiętać o Twojej twórczości, bez namysłu zainwestować w książkę przypadkiem dostrzeżoną na półce w księgarni, opowiadać wszystkim gotowym słuchać znajomym o "Gamedecu", pożyczać im swoją kopię (czego bardzo nie lubię) lub kupować z różnych okazji jako prezent właśnie "Granicę rzeczywistości". Ze "Sprzedawcami lokomotyw" czy "Zabaweczkami" już nie jest tak łatwo, bo nie-miłośników SF już do nich nie przekonam...
Napiszę to jeszcze raz... uwielbiam "Gamedeca". Życzę dalszych sukcesów