Ej, no, ja wiem, że to zła książka była (nie mam linka na dowód, mam tylko moje dwa jak nie trzy podejścia, oba spalone po 30-40 stronach, a próbowałam, bo mi ją polecił ktoś, z kogo gustem do tej pory się zgadzałam i się srodze zawiodłam), ale najwyraźniej jest jakieś grono, któremu się podoba, i na tyle duże, że zagłosowało tak, a nie inaczej. Mogę mieć swoje zdanie na temat twórczości Ćwieka (czytaj: podoba mi się co trzecia jego książka, tak na oko), ale no kurczę - jest popularny, trafia do ludzi, jego książki się sprzedają.
No właśnie, czas zwrócić uwagę na to, że to, co popularne, rzadko kiedy będzie wybitne, a to, co wybitne, rzadko zdobędzie powszechną popularność. Bo popularność kreują zawsze i wszędzie ludzie średni; jak średnio-przeciętny czytelnik nie podłapie idei książki X, to nie książka nie "chwyci" poza tą pierwotną grupka fanów i czytelników. I czas też się zastanowić, co jest tak naprawdę wyznacznikiem popularności autora: cyferki sprzedażowe tylko i wyłącznie, czy może trzeba dodać do tego społeczność, która się dookoła książki X wytwarza i organizuje, czy może dodać trzeba to, że ludzie sobie drogą pantoflową podają informacje, że na prelekcje Y warto iść, bo zawsze coś fajnego powie, czy może dodać to, że ludzie piszą fanfiki (widziałam do Kossakowskiej na przykład takowe), czy może to, że zdobywa autor X nagrodę fanów na konwencie, i tak dalej.
Popularność Pottera, podobnie jak popularność Zmierzchu czy teraz 50 Shades of Grey jest głównie chłytem marketingowym, dobrze poprowadzoną kampanią we wszelkich możliwych mediach i tyle. Zwłaszcza w przypadku Pottera, gdzie zrobiła się swoistego rodzaju mania wyczekiwania na kolejne części, podsycana przez wydawców, ta cała otoczka tajemnicy, premiery o północy... ba, nawet jedne z pierwszych fanowskich tłumaczeń dotyczyły Pottera (tomy 5 -7 można znaleźć w sieci wciąż jeszcze przy odrobinie wysiłku, a 6 i 7 w wykonaniu Armii Świstaka siedzi sobie grzecznie na ruskim serwerze do teraz); ten cały boom na fanfiki, który Media Rodzina zręcznie wykorzystała organizując konkurs na alternatywne zakończenie sagi o Potterze...
Tixon napisał(a):A co do książek, które za rok nie będzie się pamiętało - po co na nie tracić czas?
A skąd wiesz, co akurat ludziom zostanie w pamięci i co akurat nie zostanie zapomniane za rok?
Wróżek?
A moim zdaniem jeżeli coś poruszy, to choćby czytał to jeden czytelnik na sto tysięcy czytających ludzi, to warto było daną rzecz przeczytać. W końcu nie czytamy dla kogoś, tylko czytamy dla siebie, i tylko my wiemy, co z książki wyniesiemy. Nawet jeżeli jest to 50 Shades of Grey (brrr) czy Saga o Ludziach Lodu.