jot23 napisał(a):Co do tego o czym pisał Dragon_Warrior, w książce jest też mowa o tym że nie wiadomo dokładnie jaka jest data, ale sądząc po technologii prawdopodobnie rok jest znacznie późniejszy niż okolice 2200. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale może tak
No cały czas były sugestie do tego, że temporyści coś namieszali z datami i prawdopodobnie 20-30 lat zginęło... potem wychodzi na to że co najmniej 50. Tyle, że od 395 strony nagle zauważyłem, że zamiast bazowego 2200 + problem temporystów jest 3000+ ten sam problem - co mnie trochę 'gubi'.
3. Nawiązując do powyższego, uważam że Hannibal mógł być członkiem Stratos Thirii. Być może Archonem, albo Demiurdzy. Świadczy o tym zachowane myślenie, więc jego mózg nie mógł być mocno zniszczony. Poza tym podejrzewam że nie chciał zabić Torkila, a jedynie osłabić i wcielić do Armii Bestii, tak jak później Uriel.
Spoiler:
Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale chyba całe zajście miało miejsce długo przed pojawieniem się Stratos Thirii. Bardziej prawdopodobne, że tak jak wcześniej wspomniałeś dysponował sprzętem Mobillenium. Wątpię żeby miał namieszane w głowie chociaż możliwe, że były to jakieś początkowe eksperymenty. Możliwe też, że Marcin napisał to opowiadanie zanim wymyślił Armie Bestii itd. Technologie chowania pancerza w hipok, griny mogły być wymyślone i użyte w 13 opowiadaniu zanim zostały przypisane Bestii i Mobillenium
Marcin Przybyłek napisał(a):Wybacz, Fomoraig, Lamasowi i Martiusowi. To wspaniali ludzie i Wielcy fani gamedeka. I nie są normalni.
Mi się wydaje, że z datą może być zwykły chochlik drukarski. W jednym miejscu mówi się o roku "trzechsetnym" a kilka linijek później pojawia się "trzytysięczny", takie rzeczy się zdarzają. Więc stawiałbym na rok 2300+ I jeśli można się podłączyć pod 13 opowiadanie, to też bym chętnie skorzystał. Bez jego znajomości pojawienie się Hannibala sprawiało wrażenie, cóż, jakby właśnie trochę mi umknęło.
Spoiler:
Nie wspominając o zamachu, gdzie odniosłem wrażenie, że nazwisko Hannibala było potrzebne tylko po to aby pokazać czytelnikowi, że rozrabia jakaś znana mu morda Nie wiem jak wyglądała kwestia bestii i Hannibala w 13 opowiadaniu, ale na końcu Sztormu Imperator informuje Torkila, że przy akcji na Fidżi Hannibal i jego ludzie stali się Kyriosami.
"Wieczorem, przychodzi do mnie diabeł Zapala fajkę i magiczny puszcza dym To diabeł, mówię Ci"
Nie wspominając o zamachu, gdzie odniosłem wrażenie, że nazwisko Hannibala było potrzebne tylko po to aby pokazać czytelnikowi, że rozrabia jakaś znana mu morda Nie wiem jak wyglądała kwestia bestii i Hannibala w 13 opowiadaniu, ale na końcu Sztormu Imperator informuje Torkila, że przy akcji na Fidżi Hannibal i jego ludzie stali się Kyriosami.
W tej akurat kwestii bardzo brakowało mi tego typu rozwiązań... Zasadniczo wszyscy których Torkil poznaje w 3 i 4 części sprawiają w rozliczeniu wrażenie - jak gdyby pojawili się tylko żeby zginąć. Co mi się szczerze mówiąc średnio podobało... zresztą Marcin ma z tego co widzę manierę na wzór Sapkowskiego ;P tylko tamten notorycznie i maniakalnie usmiercał głównych bohaterów - tutaj z kolei bycie bohaterem drugoplanowym to niemal wyrok W pewnej chwili miałem już tak, że jak tylko Torkil kogoś spotkał to czekałem tylko na to aż zginie (Rodzina Lil i ta Julia? z walącego się liniowca to były pewniaki) za to w Przypadku Normana niemal oczywistym wydawało mi się, że nic mu nie jest ;P
Rozumiem, że opisy swoistego Armagedonu na Ziemi wymagały pokazania kilku imiennych ofiar... ale z drugiej strony nieco niepokojący był fakt, że bliższy opis postaci niemal implikował jej śmierć ;P Bardzo brakuje mi motywu, gdzie z uratowania jakiejś pozornie epizodycznej postaci wynikałoby później coś więcej. Mając bowiem motyw 'przeczuć' Ranów, gdzie pod koniec jest mowa o przeczuciu Torkila odnośnie Lil (fakt, że jako jedynej nie odsuwał jej swojego śledztwa) brakuje wykorzystania tej koncepcji w drugą stronę - gdzie teoretycznie przypadkowo uratowana osoba - okazać by się mogła późniejszym sojusznikiem czy choć sponsorem ;P
Aha - dla odmiany świetny motyw z rozwiązaniem zagadki bazy obcych. Choć aż przerażająco humanitarny jak na Imperatora.
Dragon_Warrior napisał(a): Zasadniczo wszyscy których Torkil poznaje w 3 i 4 części sprawiają w rozliczeniu wrażenie - jak gdyby pojawili się tylko żeby zginąć. Co mi się szczerze mówiąc średnio podobało... zresztą Marcin ma z tego co widzę manierę na wzór Sapkowskiego ;P tylko tamten notorycznie i maniakalnie usmiercał głównych bohaterów - tutaj z kolei bycie bohaterem drugoplanowym to niemal wyrok
Brawo. Widocznie Marcin lubi ten sport. Lub takie gry
Dragon_Warrior napisał(a):Bardzo brakuje mi motywu, gdzie z uratowania jakiejś pozornie epizodycznej postaci wynikałoby później coś więcej. (...)brakuje wykorzystania tej koncepcji w drugą stronę - gdzie teoretycznie przypadkowo uratowana osoba - okazać by się mogła późniejszym sojusznikiem czy choć sponsorem ;P
Laurus, Peter "Crash", Steffi, Ruben Troy i Levi chyba spełniają te wymagania Uśmiercanie postaci pobocznych mnie nie raziło jakoś strasznie, Marcin, w przeciwieństwie do Sapkowskiego, elegancko te sytuacje powstawiał. Moim zdaniem sceny nie zostawiały widza obojętnego, jednocześnie nie wywołując negatywnych reakcji pewnymi absurdami, ani nie budziły zawodu. Na przykład przy lekturze "Mrocznej Wieży" S. Kinga miałem ochotę podusić autora za to co spotykało bohaterów, a o psującym klimat pokonaniu Modreda i Karmazynowego Króla nie wspomnę.
Spoiler:
Z zagadką obcych, heh, bardzo mi się podobały logi z bazy, aż zawiesiłem swoją niewiarę w to, że będzie prawdziwa Aż żal kiedy okazała się mistyfikacją.
"Wieczorem, przychodzi do mnie diabeł Zapala fajkę i magiczny puszcza dym To diabeł, mówię Ci"
Coyotl napisał(a):Laurus, Peter "Crash", Steffi, Ruben Troy i Levi chyba spełniają te wymagania Uśmiercanie postaci pobocznych mnie nie raziło jakoś strasznie, Marcin, w przeciwieństwie do Sapkowskiego, elegancko te sytuacje powstawiał. Moim zdaniem sceny nie zostawiały widza obojętnego, jednocześnie nie wywołując negatywnych reakcji pewnymi absurdami, ani nie budziły zawodu.[...]
Spoiler:
Z zagadką obcych, heh, bardzo mi się podobały logi z bazy, aż zawiesiłem swoją niewiarę w to, że będzie prawdziwa Aż żal kiedy okazała się mistyfikacją.
ale lista, którą podajesz to właśnie staży znajomi z pierwszego tomu i oni są nietykalni ;P Dlatego w przypadku Normana szanse na to, że wróci były zdecydowanie duże Brakowało mi po prostu nowych użytecznych ocaleńców... niby przeżyło dużo małych dzieci... ale te są mocno bezosobowe w takich sytuacjach. O ile jeszcze zresztą rodzinę Lil mogę jakoś przeboleć (tło dla większej sceny itd) to z Julia była już taką ofiarą... nieprzyjemną? Opis sytuacji zwalniał i zwalniał tylko po to, żeby rozerwać ją na sekundę przed uratowaniem.
No chyba, że to wszystko było po to, żeby z wielkim zaskoczeniem przyjąć przetrwanie Lwicy Tutaj przyznaję, że po 'czarnej serii' byłem mocno zaskoczony. I nawet by się zgrabnie wpisała w tego ocaleńca, gdyby nie taki drobiazg, że zadbała o siebie całkiem sama ;P
a wracając do obcych to mi się wydawali absurdem na samym początku, zaraz po wydaniu 3 części. W 4'tej już mi naprawdę nie przeszkadzali.
aha i na koniec jeszcze muszę przyznać, że sytuacja 'polityczna' jaka pozostaje nam po 'sztormie' zaczęła mi się mocno z Diuną kojarzyć (nie tyle z oryginałem co z Imperatrem, Heretykami Kapitularzem oraz 'synkową' trylogią o Dżihad Butleriańskiej) . Co za tym idzie - Gamedec zdecydowanie zmienił swoją kategorię z detektywistycznej na Epicką ;P Choć w takim przypadku tytuł pozostaje tylko synonimem do Torkil Aymore a nie fachem samym w sobie* ;P
*tak tak wiem - zycie to gra itd ;p ale mimo wszystko ;P
1. Norman poinformował Torkila, że Novatronics ma już ochotników do rozdwojenia (miał siebie na myśli) 2. Dowiedziawszy się wszystkiego podczas rozmowy, po tym jak obił Torkilowi szczękę, wiedział, że jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie 3. Zadbał o swoje przeżycie - jedna kopia udała się do Wesołych Chłopaków, a druga postarała się, żeby ból nie bolał (jest to osiągalne już dzisiaj, ale bardziej drastycznymi metodami )
.
Co do Lilith:
Spoiler:
ona pojawia się już w "Sprzedawcach..." jako liderka Lean Furies. Reklamuje w tym tomie także Etensex. W tomie tym opisuję, jak niebezpiecznie zbliża się do fortu Ironstone. Tam jest zarażona larwą.
Co do Hannibala:
Spoiler:
w 13 opowiadaniu działa już jako "pracownik" Mobillenium / WayDao i ma do osobistego użytku prototypową zbroję wyskakującą z Hipoka. Pod wpływem alkoholu demonstruje ją, ale nie przejmuje się tym, bo wie, że gra w najsilniejszej drużynie. I tak, po akcji na Fidżi staje się Kyriosem. Jest człowiekiem przyzwyczajonym do władzy i mierzi go, że nad nim jest jakiś Ezra, dziwak każący się tytułować "Imperatorem". Taki konflikt + zarażenie Thirozą mogło się skończyć tylko próbą zamachu . Zastanawiałem się nawet, czy go nie opisać, ale mielibyśmy wtedy grubo ponad 1000 stron...
Co do śmierci różnych postaci... No cóż, starałem się, by każda była logiczna. Gdy prześledziłem myśli i czyny głównych bohaterów, stwierdziłem, że tylko przypadek albo ich własna głupota mogłyby spowodować ich zgon.
Spoiler:
Lilith była martwa, tylko z odroczonym wyrokiem.
Julia... no cóż.
Spoiler:
Rzeczywiście służyła bardziej jako demonstracja szaleństwa i nienawiści, które ogarniały Ziemię, podobnie Eloi Dante.
Przeżywa
Spoiler:
staruszka rzucająca się z dachu, no wszystkich przecież nie uśmiercam .
W sumie ciekawe, czy przeżyła załoga Małego Lwa...
Co do pomysłu Dragon Warriora - nowa postać, która przypadkowo poznana, staje się ważna. Pomysł fajny. Może go wykorzystam . O ile nie stwierdzę, że bohaterów jest już tak dużo, że czytelnik / czytelniczka nie przetworzy informacji... Dla pocieszenia: w tomie V
Spoiler:
pojawia się kilka sympatycznych nowych postaci: Mario "Nexus" Taylor (Ran), Terreptor Jock, przyboczni Lwicy Khaan i Baal, Agon Imperatora Mars Gradivus... wielu gra epizody, niemniej są godni uwagi... .
Coyotl, prześlij na priwa swój adres, wyślę Ci 13.
Wega napisał(a):Śmierć Harry'ego Normana... z jednej strony życzyłam sobie, żeby on przeżył, wiedziałam, że da sobie radę, a z drugiej to poczułam lekkie rozczarowanie, że nie potrafiłeś go ukatrupić, Marcinie Dzięki za to za zabicie Lilith. Działała mi na nerwy. I nie wierzę, że pan Aymore ją naprawdę kochał, to tylko L-pill, mózgowi wszystko jedno.
Hahaha!!! Lilith jest/była super. Podobnie jak Pauline. Mimo, że obie bardzo lubię to zupełnie nie przeszkadza mi uśmiercenie jednej z nich (mam pewne uwagi ale one innym razem). Jeśli to samo spotka Pauline będzie jeszcze ciekawiej. Mogę chyba powiedzieć, że lubię wszystkie kobiety Torkila... no właśnie - "mogę powiedzieć". Bo nie lubię Anny. Jest mdła, nudna i nieciekawa. Flaki z olejem. Ale niewątpliwie piękna, jak pozostałe . Czy będzie żyła/istniała wiecznie w sadze o gamedeku czy nie... jest mi wszystko jedno. Może im dłużej - tym lepiej... pośmieję się więcej . Lilith nie żyje - Torkil wolny od chemii, tralala, niech zatem żyje wolność!!! Marcin, nareszcie się pozbyłeś tej cholery. (...) Skoro jesteśmy przy fascynującym temacie śmierci - wielkie brawa za opis/sceny ratowania i śmierci chłopczyka (jak on miał na imię?) w Sidney. Popłakałam się.
Z opisem tej śmierci (Dantego) kojarzy się ciekawa historia. Zapisywałem tę scenę późnym wieczorem. Byłem bardzo poruszany tym, co piszę, mocno przeżywałem i do końca nie wiedziałem, czy chłopak przeżyje. Okazało się, że przekroczył granicę.
Rano następnego dnia Ania (moja żona) opowiedziała mi sen, w którym widziała śmierć opisywane przeze mnie chłopca. Z dekapitacją, z całą akcją dotleniania itd.
Dragon_Warrior napisał(a):ale lista, którą podajesz to właśnie staży znajomi z pierwszego tomu i oni są nietykalni ;P
Niby racja, ale, jeśli spojrzeć na cykl jako całość, to oni właśnie są osobami przypadkowo spotkanymi. Ich role rozwijają się w drugim tomie znacząco. Co do Lwicy ja akurat czułem, że przeżyje. Nawet robiłem zakłady czy nie stanie się kolejną kobietą Torkila, może w V tomie coś wyniknie dalej
Dragon_Warrior napisał(a):aha i na koniec jeszcze muszę przyznać, że sytuacja 'polityczna' jaka pozostaje nam po 'sztormie' zaczęła mi się mocno z Diuną kojarzyć (nie tyle z oryginałem co z Imperatrem, Heretykami Kapitularzem oraz 'synkową' trylogią o Dżihad Butleriańskiej) . Co za tym idzie - Gamedec zdecydowanie zmienił swoją kategorię z detektywistycznej na Epicką ;P Choć w takim przypadku tytuł pozostaje tylko synonimem do Torkil Aymore a nie fachem samym w sobie* ;P
A mi z Warhammerem 40k, całe to Imperium Człowieka i mesjanistyczna gadka. O mani wielkości i wielometrowym pancerzu nie wspominając. Ja cicho liczę, że może kiedy Torkil nie pracuje dla Imperatora na 1/3 zmiany, to wrócił do starego zawodu, nawet hobbystycznie (w końcu tyle mu płacą, że ho).
Dragon_Warrior napisał(a):niby przeżyło dużo małych dzieci.
I myślę, że mogą powrócić. V tom ma się dziać circa 100 lat po ostatnich wydarzeniach, wystarczający czas aby wszyscy dorośli, znaleźli jakieś ciekawe zawody i zostali interesującymi postaciami. Jestem też ciekawy jak upływ czasu wpłynie na wszystko inne. Mam niejasne przeczucie, że scenka z III tomu gdzie naukowiec opowiadał o genetycznych zmianach w gatunku ludzkim przy kolonizacji planet, to był foreshadowing
"Wieczorem, przychodzi do mnie diabeł Zapala fajkę i magiczny puszcza dym To diabeł, mówię Ci"
Marcin Przybyłek napisał(a):Uf, ale się dyskusja zrobiła! Co do Normana: jego śmierć byłaby nielogiczna:
no właśnie w jego przypadku cały czas czekałem na comeback - choć trochę się zaniepokoiłem jego losem jak pojawiły się informacje o Topcode ... choć wzmianka o hefach które go blokowały znów mnie uspokoiła.
Marcin Przybyłek napisał(a):ona pojawia się już w "Sprzedawcach..." jako liderka Lean Furies. Reklamuje w tym tomie także Etensex. W tomie tym opisuję, jak niebezpiecznie zbliża się do fortu Ironstone. Tam jest zarażona larwą. +
Spoiler:
Lilith była martwa, tylko z odroczonym wyrokiem.
niby masz racje - tylko że potencjalny czytelnik dowiaduje się tego już sporo po tym jak 'przeżyje' jej smierć.
Marcin Przybyłek napisał(a):Przeżywa Spoiler:
Spoiler:
staruszka rzucająca się z dachu, no wszystkich przecież nie uśmiercam . W sumie ciekawe, czy przeżyła załoga Małego Lwa...
Tylko staruszka jest mocno bezosobowa w chwili skoku jednak.
Bliższe opisy Dantego zaczynają się już w chwili kiedy jest 'nieprzytomny' więc jego śmierć też niejako nie była dla mnie odczuwalna w skali takiej jak Julia czy rodzina Lil. Inna sprawa, że scena w teorii nieczemu nei służąca - odpowiedziała mi na pytanie o możliwości maszyn ratowniczych. Zaledwie godzinę przed doczytaniem do tego miejsca zastanawiałem się nad możliwościami 'pierwszej pomocy' w takich warunkach technologicznych. Wręcz zastanawiałem się czy w większe zbroje posiadające hipoki itd nie dało się od razu pakować całych medmatów z tymi mozliwościami... Choć jak o tym myślę teraz to przecież Novatronics dysponowało już niewielkimi urządzeniami do kradzieży 'duszy' (chorba nie pamiętam czy Laurusa czy kogo w ten sposób 'porwali') - takie coś byłoby naprawdę idealną technologią dla medmatów. Sądzę, że Torkil dysponując garścią takich zabawek byłby w stanie odratować Julię oraz część rodziny Lil.
Co do załogi Małego Lwa to ja im źle nie życzę - ale i tak Torkil ich nie ratował a narobił im problemów, więc nawet jeśli przeżyli to żadna w tym jego zasługa ;P
Co do pomysłu Dragon Warriora - nowa postać, która przypadkowo poznana, staje się ważna. Pomysł fajny. Może go wykorzystam . O ile nie stwierdzę, że bohaterów jest już tak dużo, że czytelnik / czytelniczka nie przetworzy informacji...
Z przypomnieniem sobie starego bohatera jest mniej myślenia - niż z przyswojeniem całkowicie nowego ;P inna sprawa, że naprawdę niewielu było tych imiennych - uratowanych ;P
[quote]I myślę, że mogą powrócić. V tom ma się dziać circa 100 lat po ostatnich wydarzeniach, wystarczający czas aby wszyscy dorośli, znaleźli jakieś ciekawe zawody i zostali interesującymi postaciami. Jestem też ciekawy jak upływ czasu wpłynie na wszystko inne. Mam niejasne przeczucie, że scenka z III tomu gdzie naukowiec opowiadał o genetycznych zmianach w gatunku ludzkim przy kolonizacji planet, to był foreshadowing [quote] tylko jak pisałem linijkę wyżej, dzieci były niemal bezimienne więc dla czytelnika pozostały obce... już bardziej ta staruszka (imię również chyba się nie pojawiło ale była przynajmniej wyrazista scena sprzed skoku)... załoga Małego Lwa udowadniała, że staruszki też mogą być atrakcyjne dla czytelnika ;P z tym skokiem 100 lat to faktycznie teraz pamiętam wzmianki o tym ale na śmierć o nich zapomniałem. Tym bardziej mi się Diuna przypomina
Marcin Przybyłek napisał(a): Z opisem tej śmierci (Dantego) kojarzy się ciekawa historia. Zapisywałem tę scenę późnym wieczorem. Byłem bardzo poruszany tym, co piszę, mocno przeżywałem i do końca nie wiedziałem, czy chłopak przeżyje. Okazało się, że przekroczył granicę.
Fatalnie. Małego Torkila powinien spotkać ten sam los.
Jeżeli wierzyć w prawo Moore-a to co 5 lat mamy skok technologiczny zarówno wydajności jak i miniaturyzacji, ale właściwie.. to o co mi chodzi.... )
Chodzi o megalomanię. jeżeli całośc dzieje się w przyszłości to dziesięiokrotka pojemnośc ludzkiego mózgu mieści się juz na 5 nanometrowej kostce krzemu. Zamiast mega mechów, mozna by pójć trochę w miniaturyzację. Skoro ptzyroda wszystko zmienia w zależności od grawitacji etc.. dlaczego nie człowiek ?:) Ludzie mogą być nawet łebkami od szpilek, przemieszczającymi sie po świecie wielkości pudełka od zapałek
... weź teraz takiego namierz i ustrzel Z drugiej strony to juz było chyba u Lema - Wojmistrz doskonały, nanometrowej wielkości