Strona 8 z 13

PostNapisane: 13 marca 2007, o 12:45
przez Ixolite
Naj, to przekręcanie moich słów. Ja miałem na myśli różnych drogowych popaprańców...

PostNapisane: 13 marca 2007, o 13:22
przez Luce
a nie było to właśnie w kontekście osobników, którym się miesza realium z grą? :shock:

PostNapisane: 13 marca 2007, o 14:00
przez Ixolite
Nie, było to w kontekście ludzi, którzy jeżdżą jak kretyni. Chciałem przez to powiedzieć, że większość, jeśli nie wszyscy (pomijając wyjątki), którzy jeżdżą jak kretyni, nie jest inspirowana grami. O.

PostNapisane: 13 marca 2007, o 15:02
przez Agnieszka
OK :D . Rozumiem.

Jako nieustępliwa autorka tego tematu powrócę do kluczowej dla mnie w tej chwili kwestii:
kolega wtedy na pewno grał. Nie wydawało mu się. Sam siebie przyłapał na poczuciu, że nic mu się nie stanie bo "się odsejwuje".

Ja nie gram, nie wiem jak to jest :) .
Szanowni Gracze! Gdzie Wy? Wszyscy na Gamelogu? :P
Nikt mnie tu nie oświeci?

PostNapisane: 13 marca 2007, o 19:52
przez olivier
czasami mozna sie zapomniec.
mi tez idzi w pracy lepiej, kiedy jakas durna aplikacja potraktuje jak gre komputerowa i robie "na akord" jakby to bylo zbijanie punktow w grze...

PostNapisane: 13 marca 2007, o 21:17
przez Theeck
Agnieszka napisał(a):kolega wtedy na pewno grał. Nie wydawało mu się. Sam siebie przyłapał na poczuciu, że nic mu się nie stanie bo "się odsejwuje".
nie odsejwuje tylko albo zasejwuje albo zalołduje :P. Ale jeżeli kolega ma trudności z odróżnieniem życia od gry to powinien pójść do lekarza (byle na piechotę albo środkami komunikacji ;)).

znam paru nałogowych graczy i zjawiska "nakładania się" rzeczywistości wirtualnych z naszym siermiężnym realium jakoś nie zauważyłem, ani nikt mi nie wspominał. Może to z powodu niedoskonałości technicznych obecnego sprzętu :). Najczęstszym objawem ubocznym nałogu jest natręctwo myśli o granej w danym momencie grze, planowanie - nawet na jawie - przyszłych działań/czynności w grze oraz niecierpliwe wyczekiwanie na koniec dnia pracy w celu jak najszybszego dopadnięcia kompa. Faktycznie - te objawy uboczne są momentami dość dokuczliwe i niepokojące, ale na szczęście przemijają w dalszej fazie nałogu. Zamiast nich pojawiają się inne objawy, ale o tym to już może Marcin ... :D

PostNapisane: 13 marca 2007, o 21:18
przez Agnieszka
Zapomieć się? Tylko tyle? To tylko zapomnienie?
Utrata życia w wypadku samochodowym to chyba nie jest durna aplikacja...?
Mnie to przeraża! Przeraża mnie to! Co na to matki graczy?!

PostNapisane: 13 marca 2007, o 22:52
przez Materius
czy młodzi gracze grający w samochodówki mają dostęp do prawdziwych aut :idea: chyba nie
a starsi, no cóż............ niech ich Bóg ma w opiece

PostNapisane: 14 marca 2007, o 21:59
przez Agnieszka
Theeck: jeżeli kolega ma trudności z odróżnieniem życia od gry to powinien pójść do lekarza? Czy to może oznaczać, że stopień przenikania wirtualnej rzeczywistości do realiów zależy od tego kolegi? Konkretniej - od tego na ile ten kolega jest podatny na wpływ gier?

PostNapisane: 14 marca 2007, o 22:01
przez Materius
tak to zależy od podatności na gry

PostNapisane: 14 marca 2007, o 22:40
przez -haggard-
...od podatnosci na gry i psychiki osobnika.
Pamietacie moze nagonke medialna po tym, jak gdzies w Azjii ktos wszedl do kina i zastrzelil kilka osob z broni maszynowej? To dobry przyklad.
Nagonka poszla na podatnosc na gre (Duke i scena w kinie).
Media ndlugo nie wspominaly o tym ze ten 'gracz' byl nacpany po koniec dziurek w nosie i byl psychopata.
Oczywiscie gry moga miec zly wplyw (mi QW skrzywilo kark :) ale w wiekszosci przypadkow tym zlem jest sam czlowiek. Gry zostawmy w spokoju bo jak wszystko zostaly stworzone do rozrywki.

PostNapisane: 15 marca 2007, o 00:01
przez Ixolite
Pozatym jak ktoś ma problemy z postrzeganiem rzeczywistości, to coś jest z nim nie tak niezależnie od tego, czy jest graczem czy nie...

PostNapisane: 15 marca 2007, o 07:57
przez Agnieszka
Przydałby się głos Marcina na ten temat.

PostNapisane: 15 marca 2007, o 13:17
przez Theeck
oj przydałby się Marcin, przydał

ale wracając jeszcze do twojego kolegi Agnieszko, to istnieją dwie możliwości:

a) powiedział prawdę
b) bajerował ;)

w przypadku a) jeżeli zdarzyło się to raz i nie miało żadnych konsekwencji, to gry nie szkodzą ;). Jeżeli kolega twierdzi, że zdarzyło mu się wiele razy, to znów mamy dwie możliwości:
a1) kolega uczestniczy permanentnie w stłuczkach i kolizjach, odebrano mu prawo jazdy, agenci ubezpieczeniowi odmawiają podpisywania z nim polisy, co znaczy, że - jak napisali moi przedmówcy - psyche osobnika wymaga naprawy, bo to może wcale nie o gry chodzi ...
a2) jeżeli tylko mówi, że wiele razy ale nic z rzeczy z pkt a1) się nie dzieje, to znaczy, że bajeruje :D i patrz pkt b).

w przypadku b) ze smutkiem i biciem się w piersi należy stwierdzić, że gry jednak szkodzą, czego dowodem jest tak żenująco wręcz niewyszukana próba zwrócenia na siebie uwagi naszej Agnieszki, świadcząca ponad wszelką wątpliwość o szkodliwym wpływie gier samochodowych na osobników rodzaju męskiego :P

PostNapisane: 26 marca 2007, o 16:39
przez Agnieszka
Ciekawa sprawa z tymi grami i rzeczywistością. Bardzo ciekawa.