Agnieszka napisał(a):Ja nie lubię gier komputerowych (a może lubię tylko nie gram?
).
Uważam, że gry komputerowe są szkodliwe. Nie tylko dla gracza - także dla jego rodziny, przyjaciół, znajomych.
Czy ktoś się ze mną zgadza?
To,
Agnieszko, jest lakoniczność. Dałaś zarzuty, nie dałaś argumentów. Zarzut jest jeden:
"szkodliwość"
podmioty cztery:
"gracz, jego rodzina, jego przyjaciele, jego znajomi".
Na czym ta szkodliwość polega - nie powiedziałaś. Powiedział to za Ciebie
Theeck opisując zachowania cechujące człowieka uzależnionego od gier.
Co do marketingowców - rzeczywiście wiedzą, że kobiece kształty przyciągają oko, więc jedną z pierwszych (udanych) prób było wprowadzenie zamiast bohatera - bohaterki, słynnej archeolog Lary Croft (która nie ma nic wspólnego z Angeliną Jolie, która jest kimś w rodzaju dresa a nie pani archeolog), potem był Nomad Soul, gdzie można było pochodzić po mieście Omikron bardzo wieloma postaciami, w tym kobietami, a potem poooszło. I protagonistek jest naprawdę sporo, a jak ich nie ma, to są kobiety w tak zwanym tle.
Ja też uważam że gry są szkodliwe. Niektóre. Na przykład widziałem grę konsolową, w której chodziło tylko o to, żeby zjeżdżać na snowboardzie w mieście (sic!), a punkty uzyskiwało się za niszczenie billboardów, ławek, przystanków autobusowych itd. Gra promująca wandalizm.
Uważam też, że gry są pożyteczne. Niektóre. Dzisiaj grając z córką w Simsy 2 zrozumiałem rzecz nadzwyczaj prostą: codzienna nauka (czyli systematyczna) daje rezultaty: ziarnko do ziarnka... W ogóle zrozumiałem wspaniałą ideę systematyczności. Dzięki grze.
Uważam też, że gry pełnią rolę edukacyjną. Niektóre. RTS'y (Real Time Strategy) wspaniale wyrabiają wielopłaszczyznowe myślenie. Niektóre FPS'y (Firs Perspective Shooter) wyrabiają kreatywność (zwłaszcza podczas gry w sieci). Gry ekonomiczno - strategiczne pokazują, że nie należy oczekiwać spektakularnych rezultatów i szybkich sukcesów, ale powoli, strategicznie je budować.
Uważam też, że sporo gier to strata czasu, bo możnaby spędzić go produktywniej z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi.
Ale uważam też, że zwłaszcza w przypadku mężczyzn pełnią terapeutyczną rolę, bo dzięki nim faceci wpadają w regresję, czyli z powrotem stają się spontanicznymi dziećmi, czego kobiety często nie rozumieją - że im jest to bardzo potrzebne.
Gry są kolorowe, przyciągają, mamią, nie są obojętne. W tym sensie człowiek, nawet w miarę samoświadomy, musi walczyć z "pokusą", bo zdarza się, że czuje, że powinien zrobić coś innego. Czasami wygrywa, czasami przegrywa. Nierzadko to drugie. I co zrobić?
Bo gry są (zgadzam się z
Ixolitem). Niezaprzeczalnie i będzie ich coraz więcej. Mimo wszystko to chyba nie one są szkodliwe, ale ludzie.
To ludzie są szkodliwi. Niektórzy. Dla siebie, rodziny, przyjaciół i znajomych.
A niektórzy ludzie, ci grający, to często ci, którzy potrzebują czasu w odosobnieniu. Dla siebie. I zyskują go grając.
A może zresztą jest zupełnie inaczej
Jeszcze się zastanowię.