Co Ci się nie podoba w Amerykańskim kinie

Rozmowy o kinie, filmach i tym podobnych.

Moderator: Ekipa Forum

Postprzez krisu » 26 grudnia 2006, o 19:42

Poprawiłem na bzdury wygadywać . Tak lepiej?
Avatar użytkownika
krisu
 
Posty: 61
Dołączył(a): 30 listopada 2006, o 17:38
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Postprzez Lafcadio » 26 grudnia 2006, o 19:48

Zdecydowanie lepiej.
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez Romek P. » 26 grudnia 2006, o 19:51

Obaj bez sensu się kłócicie, i to w święta, to raz.

Dwa - a/ciekawe w ilu polskich filmach występuje dobry Amerykanin, skoro oczekujemy rewanżu od Amerykanów w postaci pozytywnych Polaków ;p b/Lafcadio, są filmy Amerykanow o głupich Żydach. Choćby Allen, jest film Spike'a Lee, jest Jarmusch, jest "Zakazany owoc"... nie masz racji, idąc w stereotyp martyrologiczny.
Podpis ćwiczebny, niekierowany
Avatar użytkownika
Romek P.
 
Posty: 75
Dołączył(a): 25 listopada 2006, o 16:24
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez Lafcadio » 26 grudnia 2006, o 20:42

a/ciekawe w ilu polskich filmach występuje dobry Amerykanin, skoro oczekujemy rewanżu od Amerykanów w postaci pozytywnych Polaków ;p

A które filmy mają większy zasięg? ;]

b/Lafcadio, są filmy Amerykanow o głupich Żydach. Choćby Allen, jest film Spike'a Lee, jest Jarmusch, jest "Zakazany owoc"... nie masz racji, idąc w stereotyp martyrologiczny.

Ja nie o głupich Żydach, ale dobrych/złych. Takie etyczne kwestie bardziej.
Z głupimi to inna sprawa, bo teraz sporo komedii powstaje, gdzie o inteligencji głównego za dużo dobrego powiedzieć nie można i to się odznacza raczej bez względu na narodowość. Jest to jednak, jak sądzę, mniej charakterystyczne właśnie ze względu na to, że to komedia. A mi bardziej chodzi o takie filmy z poważniejszym wydźwiękiem.
A ci wymienieni przez Ciebie twórcy to nie są przypadkiem twórcy niezależni?
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez Romek P. » 26 grudnia 2006, o 20:57

Tutaj: http://www.gamedec.forall.pl/viewtopic.php?p=1446#1446 wygłosiłeś pewne tezy, niby Luter wbijając je w drzwi forum i poslugując się słówkami w rodzaju "zawsze" :) a teraz rozmywasz wątpliwościami, czy aby kino niezależne to kino amerykańskie ;p
Ze smutkiem stwierdzam, że część filmów wymienionych przeze mnie twórców nie kwalifikuje się do tej kategorii :D

Ad meritum, po prostu nie masz racji. Swoją teorię oparłeś na analizie kilku wielkich widowisk hollywodzkich - ale to trochę tak, jakbyś próbował coś powiedzieć o polskim kinie, biorąc pod lupę tylko "Ogiem i mieczem" oraz "Quo vadis", a pominął "Dług", "Ediego", "Plac Zbawiciela", czy "Cześć, Tereska".

Amerykanie kręcą bardzo różne filmy, o wiele więcej znajdziesz tam odcieni niż w kinie europejskim. Weź problem rasizmu - pokaż mi film, w którym Algierczyk albo Turek będzie rasistą, wtedy pogadamy. Bo ja Ci pokażę sporo takich filmów, w których Murzyn jest rasistą albo Indianin...

Zaryzykuję twierdzenie, że o wiele więcej tabu jest w kinie europejskim przez fakt, że w istocie nie ma niezależnych produkcji, a jak pieniążki daje państwo albo UE, to za nie nie da się nakręcić filmu o Algierczykach z paszportem francuskim, ergo - świeżymi Francuzami, brutalnie wykorzystujących swoich ziomków nielegalnie przebywających na tej ziemi francuskiej, upragnionej... A ich amerykańskie odpowiedniki istnieją.

Pomyśl o tym. Bo mnie wychodzi, że krytykujesz kino amerykańskie, ale bez porównania go z europejskim :)
Podpis ćwiczebny, niekierowany
Avatar użytkownika
Romek P.
 
Posty: 75
Dołączył(a): 25 listopada 2006, o 16:24
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez Lafcadio » 27 grudnia 2006, o 03:34

Romek P. napisał(a):a teraz rozmywasz wątpliwościami, czy aby kino niezależne to kino amerykańskie ;p

To nie do końca moje intencje, ale muszę przyznać, że tu mnie zagiąłeś. Bo myśląc "kino amerykańskie" mam na myśli Hollywood i producentów, którzy dają pewną kasę na produkcje filmów i pewne wymogi w tym leżą. Produkcje zazwyczaj kasowe
Bo sądzę, że kino niezależne ma to do siebie, że nie musi trzymać się tych zasad, bo ma inne metody finansowania. Niezależne ;]
Ale fakt, wyłożyłem się na tym skrócie myślowym.
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez Romek P. » 27 grudnia 2006, o 11:37

:)
Ale w istocie wyłożyłeś się nie na skrócie, Lafcadio, tylko na czymś innym. Po prostu inne są założenia dla megaprodukcji - tu się zarabia kasę. I nie dostrzegam różnicy pomiędzy Europą, Bollywood i Hollywood, poza możliwościami finansowymi.
A inne są założenia dla kina traktowanego jako sztuka. I ono nie ma narodowości. I tu właśnie powstają fantastyczne filmy. Na przykład koprodukcja angielsko-luksemburska, jeden z najlepszych filmów, jakie w ostatnich latach widziałem :) albo owe amerykańce ;p

Po prostu od krowy oczekujesz mleka, a od cielęcia - smacznego mięska ;p
Podpis ćwiczebny, niekierowany
Avatar użytkownika
Romek P.
 
Posty: 75
Dołączył(a): 25 listopada 2006, o 16:24
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez MARTIN ANN DRIMM » 27 grudnia 2006, o 12:01

Niby Lafcadio zagięty, bo Jarmush i inne wspaniałe amerykańskie filmy, niby wszystko się wyjaśniło, bo przecież nasi bracia zza atlantyku robią dużo więcej filmów niż Europejczycy i bardzo dobrych też. I niby wszystko prawda. Mam wrażenie, że intelekt zwyciężył i podał prawdo-podobieństwo, a prawda - bardziej wyczuwalna niż wyjaśnialna, pozostała w tyle.

Wydaje mi się, że mawete'owi i Lafcadiowi bardziej chodziło o ogólne uderzenie, które funduje nam kino zza wody. Ogólne uderzenie. Ja wiem, że są filmy inne, lepsze, głębsze, też robione przez Amerykanów. Ale ten temat dotyczy raczej (i być może powinien być trochę przedefiniowany) produkcji wysokobudżetowych, nagłaśnianych, promowanych, bo te są oglądane przez najszersze rzesze. I cóż z tego, że Romek Pawlak czy krisu obejrzą sobie jakiś ambitny film znaleziony w lepszym kanale telewizyjnym czy kupionym na DVD, skoro nasi ziomkowie karmieni są w sposób bezlitosny i nachalny ogłupiającą zupą w której matrosi USA łamią kod Enigmy, a jeden uczciwy niemiec ocala więcej Żydów od wszystkich Polaków? I co z tego, że są lepsi, o niebo lepsi twórcy, skoro to pan Spielberg otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera? Tak, ten sam pan, który uznał, że ożywianie dinozaurów jest NIEETYCZNE (znajdźcie mi drugiego intelektualistę, który ukuje takie stwierdzenie) i stąd "przesłanie" "Parku Jurajskiego" i ten sam, który na końcu "Listy Shindlera" zamieścił napisy, że potomków Żydów ocalonych przez Shindlera jest 5000, a w Polsce obecnie żyje Żydów 1000 (bo osobiście ich poznał i policzył :evil: ).

Proponuję przedefiniować problem, bo że w Ameryce ludzie też myślą jest jasne jak słońce i że robią wspaniałe filmy też jest jasne (wczoraj obejrzałem "Miasto gniewu" - znakomity). Problem jest gdzie indziej - chyba tu, że superprodukcje mają miałkie scenariusze i banalne przesłania, bo, jak pisze Romek, są obliczone na konkretny target. Ja widzę tu problem, bo współczesna myśl marketingowa w tym miejscu - moim zdaniem - poważnie chybia. Półanalfabetę można edukować podając mu kino o poziom wyższe od jego mocy obliczeniowych, a jeśli będzie to obraz atrakcyjny wizualnie, być może zmusi go do myślenia i wyzwoli jakieś wyższe uczucia i bardziej subtelne sprzęgi intelektualno-emocjonalne. Argument, że kino marne, ale fajerwerkowe "robi kasę" jest na pierwszy rzut oka zgrabny, ale ukrywa założenie, że jeśli coś robi kasę, to może być bylejakie, bo chodzi tylko o kasę. No nie. Chodzi też o człowieka, który jest z drugiej strony. Widza. Nie bardzo rozumiem, dlaczego można go ogłupiać, usypiać, hipnotyzować tylko dlatego, że dzięki temu ktoś zarobi. To chyba raczej nieuczciwe, prawda? I nie można mówić: "no, ale takie są właśnie oczekiwania konsumentów", bo to jest gówno-prawda. Człowiek ze sklejonymi oczami powie, że jego potrzebą jest macanie i żarcie. Człowiekowi, który nigdy nie używał oczu nie sprzedasz obrazu, dopóki tych oczu mu nie rozkleisz. I chciałbym, żeby twórcy, także "komercyjni" zajęli się cząstkowym rozklejaniem tych oczu, zamiast ludziom dotkniętym tą przypadłością sprzedawać sztuczne cycki do macania, bo te oczu nie wymagają.

A że robią filmy o USA i NY? Robią, bo są Amerykanami. I nas to może wkurzać (i wkurza), ale tak jest. Mają forsę i robią filmy o tym, co lubią i znają. Mój gamedec jest z Warsaw City. Gdybym był Amerykaninem, byłby z NYC.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
MARTIN ANN DRIMM
Szef
 
Posty: 2718
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:03
Lokalizacja: z Chotomowa

Postprzez krisu » 28 grudnia 2006, o 04:58

Ja myślę, że problem kinematografii amerykańskiej tkwi w Hollywood. Nigdzie indziej na świecie nie ma takiego zagęszczenia filmowców na tak małej przestrzeni.
Hollywood zostało założone przez Harveya Hendersona Wilcoxa, który w 1886 wykupił 160 akrów (0,6 km2) ziemi i 1 lutego 1887 roku zarejestrował nazwę "Hollywood" dla nowo powstałego miasta, które sam zaprojektował.
Na początku XX wieku zaistniały dwie przyczyny, dla których do południowej Kalifornii przenieśli się niektórzy amerykańscy filmowcy. Pierwsza to znakomite warunki pogodowe do kręcenia filmów i dużo słońca. Druga to ucieczka przed agentami Motion Picture Patents Company Edisona, który zarejestrował patenty na kilka kluczowych wynalazków umożliwiających kręcenie i projekcję filmów, oraz kontrolował wszystkie kina na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Kalifornia, była wystarczająco daleko, aby utrudnić ściganie "pirackich" wytwórni filmowych przez agentów Edisona. Ponadto "piraci" zorganizowali tu system "wczesnego ostrzegania", który umożliwiał im szybkie zwijanie nielegalnej produkcji gdy tylko jakiś agent Edisona pojawiał się na horyzoncie.
Nigdy potem nikomu nie udało się czegoś takiego zorganizować. (No może poza Bollywood :mrgreen: )W żadnym miejscu. I tu jest właśnie pies pogrzebany. Twórców jest w Hollywood tak wielu, a każdy chce robić film. Żeby się utrzymać na powierzchni, muszą schlebiać gustom producentów. A amerykański producent nie podejmie ryzyka wyprodukowania eksperymentalnego filmu. On woli wydać kasę na pewniaka. I stąd powstają dziesiątki wariacji na temat Delta Force, Komando czy innego Indiany Jonesa. No i powstają koszmarki. Dla mnie osobiście totalnym przegięciem była część druga Piratów z wysp karaibskich. Położyli film efektami specjalnymi. Dali ich tak dużo, że tego się nie da oglądać. I tak dzieje się cały czas. Najpierw udany hicior kasowy, a potem sequele i remaki. I równia pochyła, bo każdy taki film jest coraz gorszy od poprzedniego. Ale przy okazji tego "lunaparku", trafią się też dzieła nieprzeciętne. Tyle że jest ich mniej.
Avatar użytkownika
krisu
 
Posty: 61
Dołączył(a): 30 listopada 2006, o 17:38
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Postprzez mawete » 28 grudnia 2006, o 11:00

Marcinie: dokładnie o to mi chodziło, ale dyskusja była tak ciekawa, że nie chciałem jej przerywać.
krisu: wróć do tematu. Proszę.
Protexisi me Deus a conventu malignantium:
a multitudine operantium iniquitatem.
Avatar użytkownika
mawete
Moderator
 
Posty: 751
Dołączył(a): 22 listopada 2006, o 19:03
Lokalizacja: Lublin

Postprzez krisu » 28 grudnia 2006, o 15:57

mawete, przecież nie będę zakładał tematu "za co lubimy amerykańskie filmy". To można zmieścić w jednym temacie, jeśli pozwolisz. A tak się składa, że lubię amerykańskie kino. I to bardziej niż go nie lubię. Chyba że nie.
Avatar użytkownika
krisu
 
Posty: 61
Dołączył(a): 30 listopada 2006, o 17:38
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Postprzez mawete » 28 grudnia 2006, o 16:44

krisu: jak musisz to zakładaj. Nie widzę przeciwwskazań.
Protexisi me Deus a conventu malignantium:
a multitudine operantium iniquitatem.
Avatar użytkownika
mawete
Moderator
 
Posty: 751
Dołączył(a): 22 listopada 2006, o 19:03
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Lafcadio » 28 grudnia 2006, o 17:29

Sądzę, że temat "za co lubimy amerykańskie kino" możemy potraktować jako część tego tematu. Ostatecznie dyskusja wymaga dwóch stron.
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez krisu » 28 grudnia 2006, o 17:31

Kiedy mi się nie chce. :roll:
To napiszę, czego nie lubię w filmach USA, bo już za dużo offtopu.
-Remaków
-Sequeli i prequeli.
-filmów które są podobne do innych.
Avatar użytkownika
krisu
 
Posty: 61
Dołączył(a): 30 listopada 2006, o 17:38
Lokalizacja: Tomaszów Maz.

Postprzez lokje » 2 stycznia 2007, o 03:21

No i amen, jeśli chodzi o powyższe. Tylko jednej rzeczy nie rozumiem

Szef
Ja widzę tu problem, bo współczesna myśl marketingowa w tym miejscu - moim zdaniem - poważnie chybia. Półanalfabetę można edukować podając mu kino o poziom wyższe od jego mocy obliczeniowych, a jeśli będzie to obraz atrakcyjny wizualnie, być może zmusi go do myślenia i wyzwoli jakieś wyższe uczucia i bardziej subtelne sprzęgi intelektualno-emocjonalne.

Trąci idealizmem, szczytnym bardzo, ale chyba zbyt egalitarnym. Robisz film dla półanalfabety, żeby na nim zarobić a nie go edukować, prawda? Oskara za to nie dostajesz przecież.
Argument, że kino marne, ale fajerwerkowe "robi kasę" jest na pierwszy rzut oka zgrabny, ale ukrywa założenie, że jeśli coś robi kasę, to może być bylejakie, bo chodzi tylko o kasę.

Ale taka jest rzeczywistość. Masz budżet, target, zatrudniasz x osób i wypłacasz im pensję tylko po to, żeby obliczyli ile na koniec zarobisz. Koniec pieśni.
No nie. Chodzi też o człowieka, który jest z drugiej strony. Widza.

To ładne jest, szczególnie na forum pisarza, który chce a czasem musi dopieszczać target. Ładne, naprawdę ;)
Na temat- było o Polakach, Żydach ( jakoś się tego spodziewałam). Dołożę swoje- w większości mainstreamowych filmów z Hameryki jeśli już ginie ktoś z drugiego planu to ciemnoskóry albo homoseksualista. Kiedyś dyskutowaliśmy nad tą, jakże ważną kwestią, na gender studies. Dobrze, że nie śmiertlenie poważnie :roll:
Co mi się nie podoba w amerykańskim kinie- brak, jak to u nas na Kujawach mówią, pomyślunku. To, że dobre pomysły, dobre scenariusze są realizowane jako 'kino niezależne'.
sleep is the best meditation
Avatar użytkownika
lokje
 
Posty: 231
Dołączył(a): 14 grudnia 2006, o 19:50
Lokalizacja: Nowodwory

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Film

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron