Strona 2 z 17

PostNapisane: 16 czerwca 2007, o 20:15
przez Lafcadio
Sky Captain i świat jutra. Fabuła prosta i niezwykle kiczowata, pewnie dlatego, że przypomina te najstarsze komiksy z lat tak dawnych, że nawet nikt ich nie pamięta :) Kicz wylewa się z ekranu :lol: Ale jest miły dla oka. I odświeża umysł, jak każdy zły film :D

PostNapisane: 16 czerwca 2007, o 22:16
przez olivier
Lafcadio napisał(a): Kicz wylewa się z ekranu :lol: Ale jest miły dla oka.


- czyzby Angelina? :lol:

PostNapisane: 16 czerwca 2007, o 22:36
przez MARTIN ANN DRIMM
O, nie. Angelina gra bardzo ładnie w tym filmie. I szkoda, że tak mało. Ładny w obrazie jest morał i chwilami fajny, lekki dowcip. Wcale nie głupi też jest pomysł. Stylistyka też interesująca. Moim zdaniem aktorzy byli źle prowadzeni. Przydałoby się lucasowskie: "szybciej i z większym uczuciem!". Aktorzy, zwłaszcza Gwyneth, grali za mało "emocjonalnie" w odniesieniu do tego, co się wokół nich działo. Oto idą ulicą wielkie jak domy roboty, a główna bohaterka sobie biegnie obok nich i z lekkim niepokojem zerka w górę. I fotki pstryka. A powinna szczękę opuścić do bruku i paść na kolana. W sumie to ona wypadła najgorzej, chociaż scena, gdy Dexa chwytają podłe roboty, a on żuje gumę i zastanawia się, gdzie zostawić ślad dla Sky Captaina też jest marna.

PostNapisane: 16 czerwca 2007, o 23:19
przez Lafcadio
olivier napisał(a):- czyzby Angelina?

Nie, ona nie jest specjalnie w moim typie, więc nawet na nią za bardzo nie patrzyłem. Swoją drogą, ciekawe, że jest świetną pilotką pomimo jednego oka :D Paltrow już była lepsza, ale też nie zawsze.

Marcin Przybyłek napisał(a):Przydałoby się lucasowskie: "szybciej i z większym uczuciem!"

Akurat ten reżyser w ogóle nie umie prowadzić aktorów :roll: Nowa trylogia to taki Sky Captain właśnie.

Swoją drogą, to jest stylistyka bardzo stara i mało psychologiczna ;] Ci odważni reporterzy, ci twardziele pijący mleko.

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 08:29
przez MARTIN ANN DRIMM
Nie mleko tylko milk of magnesia czy coś w tym stylu. Sam pijałem w młodości alugastrin, też takie mleczko tylko z jakimś związkiem glinu, na wrzody żołądka.

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 12:17
przez Ixolite
Może było im trudno na tle bluescreena cały film zagrać? :D Z tego co pamiętam to tam chyba nie ma żadnej sceny, gdzie byłyby wyłącznie prawdziwe dekoracje.

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 12:20
przez Lafcadio
Ixolite napisał(a):Z tego co pamiętam to tam chyba nie ma żadnej sceny, gdzie byłyby wyłącznie prawdziwe dekoracje.

Tak samo przecież kręcono Immortel Ad Vitam i Casshern ;] Potem się kłócili, który film jest pierwszy w tej nowatorskiej metodzie :)

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 18:42
przez Nexus
"Stalker" Tarkowskiego. Cały czas zastanawiam się dlaczego tak długo omijałem ten film.
Zachęciła mnie gra Stalker... zacząłem w nią grać i klimat spowodował, że chciałem poznać źródło wpływów. Tak wiem, że film oparty jest na powieści Strugackich "Piknik na skraju drogi", ale podejrzewam, że film bardziej wpłynął na to co widać w grze. Tarkowski korzystał ze swoich ukochanych długich ujęć do maksimum. Większość ludzi uzna ten film za przegadany i z dużą ilością dłużyzn, ale ja byłem pod wrażeniem tworzenia klimatu. I ta okolica... później sprawdziłem gdzie to było kręcone - w okolicach opuszczonej hydroelektrowni koło Tallinna. A w górze rzeki funkcjonowała fabryka chemiczna, która zatruwała całą okolicę. Jak się później okazało również większość ekipy filmowej włączając reżysera i dla wielu skończyło się to śmiercią. Przy okazji poszukiwań trafiłem na stronę opuszczone.com. Polecam szczególnie relację z Czernobyla.

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 18:44
przez MARTIN ANN DRIMM
Ja oglądałem Sky Captaina więcej niż dwa razy. Jest w tym filmie coś... uspokajającego.

Casshern ma kilka zdumiewających i wspaniałych scen, a najbardziej uderzającą jest ta, gdy para rozmawia ze sobą na dwóch płaszczyznach: w jednej krzyczy na siebie, a w drugiej rozmawia przytulona. Rozumiem ją tak, że naprawdę krzyczą, ale w istocie troszczą się o siebie i są pełni czułości. Rewelacyjna scena. Sam film mocno pokręcony, ale w sumie ciekawy.

Immortala też widziałem ze trzy razy. Chyba lubię filmy w tej technice ;)

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 23:14
przez Lafcadio
Nexus napisał(a):Większość ludzi uzna ten film za przegadany i z dużą ilością dłużyzn, ale ja byłem pod wrażeniem tworzenia klimatu.

Mi się film podobał na początku. Potem faktycznie był przegadany ;] Ogólnie mi się za bardzo nie podobał.

Marcin Przybyłek napisał(a):Casshern ma kilka zdumiewających i wspaniałych scen

Ten film ma tyle niedopowiedzeń, że to w zasadzie niedoróbki ;]
Ale sceny związane z poinformowaniem matki o śmierci syna i jego późniejszym zmartwychwstaniu są fajnie zrobione. Podobnie jak czasem niektóre wyjaśnienia fabularne, takie jak co łączy protagonistę z białowłosym itp. Niestety film grzeszy naiwną ambicję rodem z pierwszego Star Treka, co u Japończyków częste. Przeintelektualizowany, ale przynajmniej zdecydowany, że to jest dramat, a nie komedia ;]

PostNapisane: 17 czerwca 2007, o 23:34
przez lokje
Zodiac. Wypadałoby coś napisać... ale nie bardzo wiem od czego zacząć. Dość intensywnie interesuję się seryjnymi zabójcami, więc historię Zodiaka znam- pod tym względem film dobrze zrobiony, trzyma się książki i faktów. Z tym, że główny bohater jest właściwie tłem, nie ma w nim grozy ( ja jej przynajmniej nie widziałam, a nie chodzi mi o fruwające mózgi, litry krwi i tym podobne atrakcje). Niby miała być opowieść o ludziach pracujących nad sprawą, o ich narastającej obsesji i konsekwencjach tejże, ale... to też mi jakoś umknęło. Bardzo przyzwoite aktorstwo, świetna muzyka, generalnie porządny kawałek kina. Dla nie znających tematu.

PostNapisane: 24 czerwca 2007, o 21:15
przez olivier
Piraci z Karaibow 3.
ja chce czesc 4 ta !!!!

pomijajac scene ze "spadochronem", ktora jest przegieciem nie do zaakceptowania ;) , caly film to jedno wielkie MIODZIO

PostNapisane: 25 czerwca 2007, o 08:56
przez Materius
zgadzam się z tobą olivier film jest miodzio ale naj;epsza scena to zostawianie broni u Sao Fenga szczególnie wyjmowanie obrzyna ciekawe gdzie go schowała :?:

PostNapisane: 27 czerwca 2007, o 08:43
przez MARTIN ANN DRIMM
A ja wczoraj nareszcie sobie obejrzałem Wyspę z Evanem Mc'Gregorem (tak się to pisze?) i Scarlet Johanson (czy jakoś tak). No i. No i tak. Fenomenalny wizualnie - świetna wizja miasta przyszłości, świetne efekty, bardzo dynamiczny montaż. Tempo dobre, opowieść trzymająca w napięciu. Sam pomysł nie do końca przekonujący, ale może nie dlatego, że nie do wygrania, tylko dlatego, że nie wykorzystano tego, że można to było wygrać. Gdyby pokazano, że społeczeństwo w tym świecie już od dawna akceptuje władzę korporacji i to, że te utrzymują swoje tajemnice, albo gdyby było ostrzej pokazane, że główni bohaterowie mogą liczyć tylko na siebie, bo "sponsorzy" im nie pomogą... Swoją drogą tak się okazało, ale pozostaje pewien niedosyt. Inna sprawa to pytanie o wiarygodność psychologiczną. Tutaj twórcy użyli triku, który mi się spodobał. Jak wiadomo, niezmiernie trudne jest wydostanie się z systemu, w którym się wyrosło. Tym bardziej, gdy ma się 3 biologiczne lata i dobiero ktoś się uczy żyć. Dlatego Evanowi (Lincolnowi w filmie) się to udaje, bo ma w zanadrzu nieuświadomionego asa...

W sumie film bardzo przyjemny i raczej do "mienia" na półce, żeby potem sobie obejrzeć jeszcze raz.

PostNapisane: 13 lipca 2007, o 21:07
przez Lafcadio
Trylogię X-Men. I muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Pierwsza część (jak zwykle) nieco zawodzi, bo jest to historia jak to się zaczęło i te wypadają najbladziej. I w tym przypadku też tak jest. Ale nie oznacza, że jest tragicznie, bo fajnie się ogląda. Dwójka to mocna pozycja, po prostu świetna od początku do końca (której potrzebny był słabszy początek?), dobra i emocjonalna. Po trójce różnych rzeczy można się było spodziewać, najbardziej podoba mi się fakt, że pewne rzeczy były lepiej pociągnięte niż mogło się wydawać.
Spoiler napisał(a):Początkowo np. myślałem, że Rogue zrezygnuje z własnej decyzji o przestaniu byciu mutantem, albo że "lekarstwo" będzie miało działanie tylko tymczasowe (biorąc pod uwagę końcową scenę z Magneto, sądzę, że mogłem mieć trochę racji, chyba że to klasyczny myk, z gatunku takich, co to każą się ledwo żywym, koszmarnie poranionym szwarcharakterom doczołgiwać do drzwi by uciec i wrócić, ale w zasadzie nie mam nic przeciwko, nawet ten chwyt lubię :)). Ale scenarzyście zaskoczyli, tym, że ona podejmuje decyzje i w końcu z tego rezygnuje (jeśli teoria z tymczasowością będzie prawdziwa to chyba czeka kogoś depresja). Na szczęście scenarzyści oszczędzili nam kolejnej MJ Watson. I bardzo dobrze.

Inna sprawa, która wydała mi się ciekawostką: autorem scenariusza do pierwszych dwóch części jest... David Hayter, czyli... głos Solid Snake'a. Szok :]
No i to że fajnie eliminują bohaterów. Czasami wręcz nietypowo. Lubię to :)