Cześć waszych zarzutów pod adresem "300" traci nieco na sile i znaczeniu, kiedy spojrzy się na ten film od nieco innej strony. Zauważcie, że jest to opowieść snuta przez jednego z żołnierzy - weterana, który przedstawia młodym historię bohaterów, herosów. Stąd przerysowanie wielu scen - na przykład wyprawa do wyroczni albo scena w której wychodzi na jaw zdrada i na posadzkę sypią się monety, którymi został opłacony zdrajca...
Podobnie potraktowane zostały sceny walki - to nie jest opowieść o zmaganiach człowieka z człowiekiem, tylko herosa z "mroczną" siłą. Stąd "nasi" są piękni, odważni i elokwentni (no, przynajmniej potrafią powiedzieć kilka pompatycznych kwestii) itp. itd., a "oni", wróg, to armia potworów i mutantów, tak obca jak tylko się da.
Tak, wiem, to komiks przeniesiony na ekran. Komiks pełen niezwyciężonych bohaterów - spod jednej sztancy, o kwadratowych szczękach, idealnych kaloryferach na brzuchu. Bez niepotrzebnych myśli, bez wątpliwości, idących do walki jak nakręcane roboty. Równo, ładnie, harmonijnie. Artystycznie. Pod sznurek. Bez duszy.
Jeśli jest to historia opowiadana przez weterana, młodym wojownikom, to tak właśnie powinna wyglądać. Nie będzie on opowiadał o cierpieniu, wahaniu, niepewności. Nie to jest jego celem, by ukazać okropność wojny (która swoją drogą była częścią życia mieszkańców Sparty), ale by wzbudzić w młodych ducha walki, morale.
Nie zgadzam się z opinią, że 300 to nie jest fim historyczny. Niestety, to jest film historyczny, bo nawiązuje do realnej historii. Jestem tutaj trochę rozdarty, bo twórca komiksu powinien był albo umieścić akcję gdzie indziej i nadać fikcyjną nazwę Spartanom, albo lepiej odrobić lekcje. A tak najpierw był artystyczny komiks w sposób dowolny opisujący dolę Leonidasa et cosortes, a potem film bez jakiegoś wyjaśnienia, że jest to wizja surrealistyczna i tylko "inspirowana". Młody człowiek obejrzy ten film i nabierze przekonania, że tak właśnie było, bo nie będzie mu się chciało sprawdzić, jak było naprawdę. Ba, stary człowiek zrobi to samo.
No właśnie, że nie. To nie jest film historyczny, oparty na faktach, ale nie historyczny. Równie dobrze można by powiedzieć, że Iliada i Odysea to teksty historyczne, młody człowiek przeczyta i będzie myślał, że to taaaaakie dziwy miałe miejsce kiedyś. "300" w pewnym sensie jest takim eposem. Wybacz Marcinie, ale twoje podejście trąci mi głębokim zamerykanizowaniem - jak się czegoś nie wyjaśni dosłownie, najlepiej w postaci przerywnika z obrazkami, nie powtórzy dziesięć razy i nie wbije młotkiem do głowy, to głupi widz nie zrozumie o co chodzi. Trzeba mu drukowanymi literami przedstawić jedyną słuszną interpretację. Nie, to nie jest dobra koncepcja. Jak ktoś głupi, to od tego nie zmądrzeje, najwyżej się bardziej rozleniwi, bo ktoś pomyślał za niego. Łopatologii stosowanej mówię zdecydowane nie.