Strona 4 z 17

PostNapisane: 23 września 2007, o 14:49
przez olivier
w pierwszym odruchu chce mi sie napisac: bo "aeon.." to gniot okropny.

ale po dluzszym zastanowieniu... wypadaloby cos wiecej, jakos skomentowac twoje, Marcinie, uwagi.
anonimowe mieso armatnie. no coz. istnieje od dawna, nie tylko w filmie, ale i w literaturze, juz Longinus Podbipieta siecze (kurna chata, nie pamietam, kogo to on tam siecze??) hurtowo, zeby 3 lby na raz skosic, w "300" Spartanie robia sznycle z tysiecy Persow, i to tez jest anonimowe mieso, ktore nikomu nie przeszkadza. swoja droga, przeciez wlasnie tak bylo, ze kilkuset Grekow wyrznelo kilka tysiecy Persow. jedni szli na ilosc, inni na jakosc.

co ja chce przez to powiedziec - prostestujesz przeciwko takiemu ustawieniu obrazu. moze w przypadku "Aeon flux" rzeczywiscie, jest to wyolbrzymione, wypaczone, chore. ale w rzeczywistosci, tak naprawde sie zdarza. zolnierz na wojnie bedzie kosil ludzi z karabinu, a w domu przytuli dziecko, zaplacze nad martwa zona. SSmani to tez byli ludzie z uczuciami. cha !
oczywiscie, inna sprawa to sposob pokazania tego widzowi / czytelnikowi. jesli zabija sie kogos tylko po to, zeby bylo fajniej, to jest chore.

ale czy to, ze napiszesz sobie "ja protestuje" cokolwiek zmieni?

PostNapisane: 23 września 2007, o 16:21
przez MARTIN ANN DRIMM
Od końca, olivier ;)

Zmieni.

W 300 nie było mięsa w moim rozumieniu, bo ludzie po prostu ze sobą walczyli. Longinus też był na wojnie.

Chodzi mi chyba najbardziej o niewinnych w sumie niczemu... strażników. Bo to głównie ich traktuje się tak okropnie.

Kim jest strażnik? Jan Raptusiewicz, żonaty, dwoje dzieci, pensja 2 300 kredytów miesięcznie, ubezpieczony. Dlaczego pracuje jako strażnik? Był średnio inteligentny, nie załapał się do liceum, poszedł do szkoły policyjnej. Sprawny fizycznie i zdrowy. Po przeszkoleniu skierowany do jednostki podstawowej. Dobrze trafił, bo konsorcjum Murder & Ripe Ltd. robiło nabór na strażników nowo otwartego centrum Don't Enter Or Else. Bardzo się ucieszył, bo z podstawowego żołdu wynoszącego 1 000 kredytów wskoczył od razu na pułap wyżej wspomnianej kwoty. Coś tam słyszał o Murder & Ripe Ltd, jakieś plotki o rzekomych niebezpiecznych eksperymentach, ale kto by się nad tym zastanawiał. Żona w ciąży (z trzecim dzieckiem), teść choruje, trzeba zarabiać i fajno jest. Stoi więc sobie dzielny nasz Jan Raptusiewicz na warcie, na górnym tarasie centrum Don't Enter Or Else, liczy godziny do zmiany warty, przypomina sobie poranną kłótnię z małżonką, aż tu nagle spada mu przed oczami jakaś oszołomka Aeon Flux i skręca mu kark. Po co? Dlaczego? Czy on ją znał? Czy coś złego jej zrobił? Nie. Jan Raptusiewicz nie miał pojęcia, że los wyznaczył mu rolę animowego mięsa armatniego, bo pani Aeon Flux ma tak strasznie ważną misję do wykonania, mającą na celu ratowanie świata, że ma głęboko i centralnie w odbycie życie i kłopoty pojedynczego Janka.

I tak pani Flux, dobrze że nie Re-Flux zabija pana Raptusiewicza, żeby ratować innych Raptusiewiczów. A potem płacze nad własną siostrą zabitą przez inną panią Flux. Też o cośtam walczącą.

PostNapisane: 23 września 2007, o 16:41
przez olivier
zawsze mogl isc pracowac w jakims biurze, przybijac pieczatki na koperty. zarobilby moze pare kredytow mniej, ale przynajmniej nie mialby tej odpowiedzialnosci i ryzyka zawodowego. jego wybor...

no i wytlumacz, CO zmieni twoj protest. tfurcy filmu przyjda tu sie kajac na kolanach?
;)

PostNapisane: 23 września 2007, o 18:09
przez joe_cool
też mnie to zawsze w filmach raziło... i należy protestować! wychodzenie z założenia, że własny głos się nie liczy, prowadzi do takich wyników wyborów, jakie mieliśmy dwa lata temu (że tak porównam tutaj) :pop:

PostNapisane: 23 września 2007, o 18:53
przez Agnieszka
olivier napisał(a):no i wytlumacz, CO zmieni twoj protest. tfurcy filmu przyjda tu sie kajac na kolanach?


Z pewnością twórcy nie przyjdą się kajać. Takie filmy nadal będą powstawały bo przemoc świetnie się sprzedaje. Ludzie kochają patrzeć jak się zabija. Niestety (Ba... patrzenie nie przeszkadza im jednocześnie chrupać popcorn...). Podobnie jak kochają patrzeć na seks (tu już "niestety" nie dodam :> ). Bo odrobina mordercy jest w każdym z nas. Pytanie, co z nim robimy?

Wg mnie protest Marcina może coś zmienić. W pojedynczym człowieku. Może się taki zastanowi? Co ja właściwie oglądam? Czy dostrzegłem w tym filmie problem poruszony przez Marcina? Jeśli nie dostrzegłem a Marcin zwrócił na niego moją uwagę, to co teraz czuję? Może się zgadzam? Jeśli się zgadzam to jest szansa na skrócenie smyczy mordercy, który jest we mnie...

PostNapisane: 23 września 2007, o 18:54
przez olivier
jasne, ale protestowac w sposob, ktory cos moze dac - w odpowiednim miejscu, u odpowiedniej instancji...
ja tez sobie moge na swoim blogu protestowac przeciwko czemukolwiek...
ale przeprzaszam, czepiam sie Marcina, zaraz mnie zlinczuja :D

PostNapisane: 24 września 2007, o 08:21
przez MARTIN ANN DRIMM
:D, no uśmiałem się, z Twojego ostatniego zdania, olivierze :D, dzięki, nie ma to jak uśmiech w poniedziałkowy ranek.

Co do sensu protestowania, zgadzam się z Agnieszką i joe ;)

Co do niewinnych strażników, może to nie wypada, ale podam za przykład... własny tekst, mianowicie "13 listopada". Pamiętasz, tam Torkil też wkradł się do zakazanego miejsca, mianowicie do budynku Pharma Nanolabs. I tam też byli strażnicy. A gamedec miał broń. Czy któregokolwiek zabił, albo czy miał taki zamysł? Nie. Strzelał, owszem, ale w ściany, żeby zasłonić im wizję. Kopnął jednego czy drugiego, ale nie po to, żeby uszkodzić, tylko po to, żeby unieszkodliwić na krótki zresztą czas.

Co do Aeon, film ten pokazuje świat niesłychanie zaawansowanych technologii: jakieś pierścioneczki z oczkiem, które namnaża kuleczki, które pomagają bohaterce wydostać się z więzienia, jakieś fajne komunikatorki wewnątrzmózgowe i tak dalej. Nie wierzę, żeby w tak wyuzdanym technicznie świecie nie istniały metody na uśpienie strażników, powiedzmy na 24 h. No, ale wtedy nie byłoby mordobicia.

Wracając do filmu, ciągle uważam, że można by było zrobić z niego niezły obraz (bo na razie taki nie jest), gdyby wszystkie naparzanki zastąpić arsenałem inwigilacyjno - szpiegowskim. Aktorka grająca Flux nie wygląda na adeptkę sztuk walki, ale dobrze by się sprawdziła jako Mata Hari.

Ba. W ogóle wiele filmów mogłoby być niezłymi produkcjami, gdyby im zmienić scenariusz :mrgreen: Po prostu naprawdę [shadow=darkred]szkoda [/shadow]tych scenografii i pomysłów...

PostNapisane: 25 września 2007, o 20:20
przez Nexus
... i w tym miejscu pojawia się Wielki :ninja: - Nexus :mrgreen:
Tak się dziwnie składa, że ja też oglądałem ten film całkiem niedawno. I nie mam jakichś specjalnie negatywnych odczuć. Może dlatego, że czułem pismo nosem i nie nastawiałem się na "Wielkie Kino", lub co najmniej dające do myślenia. O ile dobrze kojarzę, to Aeon powstał w kooperacji z MTV i już sam ten fakt podpowiada do kogo jest skierowany.
Marcinie, napiszę to... ten film nie jest dla CIEBIE. :mrgreen: Nie jest też dla mnie i dla wielu osób z tego forum. To jest film dla mało wymagającego widza, który będzie opowiadał z kumplami przy 17 piwku, jaka z Theron jest dżaga i jakie miała zajebiste kulki :) Nic więcej, nic mniej... tu nie ma czerwonej wstążki :mrgreen:

PostNapisane: 26 września 2007, o 07:24
przez MARTIN ANN DRIMM
Żołnierzu Nexus, przywołuję Was do porządku! Nie bądźcie, sierżancie, tacy nastawieni potrzebowo, bo latryny czekają! Zadam Wam, żołnierzu, proste pytanie:

- Z jakiej warstwy społeczeństwa wywodzą się drobni i więksi przestępcy?

Podpowiadam: z tej, do której kierowany jest według Waszych słów, żołnierzu, ten film. Jaki zatem model jest im wpajany do głów? Człeka-walącego-w-mordę-na-śmierć. I to koniecznie w dobrym stylu.

Pytanie dodatkowe:

- Czy istnieją zjawiska modelowania i naśladownictwa w szeroko pojętym świecie człowieka?

Podpowiadam: istnieją, zostały opisane i udokumentowane.

Na czym zatem, żonierzu Nexus, będą się modelować kumple z budki i co będą naśladować?

Panią Aeon.

A jeśli naśladowanie to za silne słowo, uznajmy chociaż, że rzeczeni koledzy od piwka do scen śmierci się... przyzwyczają (koniecznie w dobrym stylu).

Jeśli zatem, żołnierzu Nexus, problem rzekomo twki tylko w tym, że to nie ja jestem targetem, bowiem odbiorcą jest niedorozwinięta młodzież, to to "tylko" mnie przeraża.

Przepraszam, wyjrzę przez okno żeby upewnić się, czy nie zaczyna się Ragnarok.

PostNapisane: 26 września 2007, o 23:07
przez Nexus
Nie powinieneś na to patrzeć Marcinie, przez pryzmat naśladownictwa w obszarze marginesu społecznego. W ten sposób mógłbyś stwierdzić, że ja oglądając na przykład "Szeregowca Ryan'a", zacznę eksterminować wszystkich Niemców.
A co w takim wypadku powiesz o Equilibrium? Albo o Matrixie? Przecież z tych filmów też mogą wyciągnąć podobny model "Człeka-walącego-w-mordę-na-śmierć".
Ja rozumiem Twoje zaniepokojenie, ale to chyba po prostu znak czasu... Twojego, mojego i w ogóle naszej generacji...

PostNapisane: 27 września 2007, o 09:11
przez MARTIN ANN DRIMM
Nexus napisał(a):Nie powinieneś na to patrzeć Marcinie, przez pryzmat naśladownictwa w obszarze marginesu społecznego. W ten sposób mógłbyś stwierdzić, że ja oglądając na przykład "Szeregowca Ryan'a", zacznę eksterminować wszystkich Niemców.


A od kiedy to, Nex, należysz do marginesu społecznego? :D

Nexus napisał(a):A co w takim wypadku powiesz o Equilibrium? Albo o Matrixie? Przecież z tych filmów też mogą wyciągnąć podobny model "Człeka-walącego-w-mordę-na-śmierć".


No i niestety trochę racji tu masz. W tych filmach jest podobny syndrom, ale na szczęście nie taki sam. W Equilibrium agent Preston jest na początku nie-ludzki, czyli pozbawiony uczuć, czyli nie jest człowiekiem itd. Potem owszem, wali w mordę, ale najczęściej nie dlatego, że "taka jest misja" tylko dlatego, że jest postawiony w sytuacjach bez wyjścia, zresztą przypomnij sobie scenę z pieskiem: nie chciał eksterminować tych policjantów i nakłaniał ich ze wszystkich sił, żeby sobie grzecznie poszli.

W Matrixie na początku Morfeusz wyjaśnia, że mieszkańcy Matrixa są tak leniwi i obojętni, że stają się częścią systemu i będą go bronić, dlatego są wrogami. Jest tu jakaś logika mimo wszystko.

Tak więc masz częściową rację, ale na szczęście nie całkowitą, bo gdybyś miał całkowitą, przestałbym oglądać dwa wyżej wspomniane dzieła.

Nexus napisał(a):Ja rozumiem Twoje zaniepokojenie, ale to chyba po prostu znak czasu... Twojego, mojego i w ogóle naszej generacji...


Niedawno oglądałem fragment polskiego, czarno białego filmu: idzie dziewczyna i zbliża się do niej dwóch podrostków. Pierwsza myśl: zaraz coś jej zrobią, albo nieprzyjemnie zaczepią. Chłopak mówi:
- Cześć, Zośka, dokąd idziesz? - i głos ma przyjazny. Opadła mi szczęka.
- A tu i tu.
- Czekaj, pomożemy ci nieść tę siatkę.
Chłopcy odprowadzili Zośkę i pomogli jej przejść przez jakiś płot czy coś. Powiedzieli: "cześć" i odeszli. A ja pozostałem na wdechu. Ta niewinna scena zrobiła na mnie większe wrażenie niż gdyby ją zgwałcili. Zrozumiałem, że jestem właśnie już "wymodelowany" przez współczesne kino i "naturalną" sytuacją byłaby scena przemocy.

DLATEGO OŚWIADCZAM UROCZYŚCIE:

TO MY TWORZYMY WSPÓŁCZESNE CZASY. MY. JESTEŚMY JUŻ DOROŚLI. I NIE PRZYJMUJĘ TŁUMACZENIE "TO ZNAK CZASÓW", BO TO MIĘDZY INNYMI TY, NEX I JA TEŻ, JESTEŚMY TWÓRCAMI TYCH CHOLERNYCH CZASÓW. I OZNAJMIAM, ŻE ZNAKI OFEROWANE PRZEZ TAKIE FILMY JAK AEON MAM W DUPIE I PROPONUJĘ ZACZĄĆ OGLĄDAĆ INNE ZNAKI.

Amen :pop:

PostNapisane: 27 września 2007, o 18:52
przez Nexus
Kiedy spojrzysz na krzywą rozkładu Gaussa, to jesteśmy na marginesie :P
Oczywiście syndrom nie jest taki sam, ale... wiesz o tym Ty, ja i kilka tysięcy innych ludzi. Niestety miliony już nie... dla nich czerwona wstążeczka nic nie znaczy... Nie widzą przemiany bohatera zarówno w Matrixie, jak i Equilibrium. Bang, bang, chong, chong, ciach, ciach... to widzą. Ja też to widzę, ale na szczęście nie tylko. Dlatego w Aeonie nie ma przemiany i nie ma czerwonej wstążeczki, bo to było zbędne.
Rozumiem Twoją frustrację związaną ze znakami czasów, ale niestety... jesteśmy nie w tym obszarze krzywej Gaussa co trzeba :mrgreen:

PostNapisane: 27 września 2007, o 23:20
przez Lafcadio
Marcin Przybyłek napisał(a):Za dużo złej energii kosztuje pastwienie się nad czymś, więc powiem tylko, że to dziwne, że komukolwiek mógł się podobać. Laf, jesteś pewien, że chodzi o TEN film? Ten z Mielonym Gibsonem w roli pastora i z niemrawymi obcymi, którzy walką wręcz i łapkami wsuwanymi przez okno chcą pokonać Ziemian? Ten film, w którym kulminacyjna scena, która powinna trwać kilka sekund trwa dobrych kilka minut? Ten z nachalnym, pchającym się w oczy i uszy protestanckim chrześcijaństwem? Ten z mamą, która umierając zamiast zostawić konkretne instrukcje, wybreduje blednącymi ustami zagadkę? Niezły bywa w nim nastrój zagrożenia, ale ta fabuła, ta fabuła, rany boskie.

Laf, jesteś przemęczony. Albo powiem inaczej: jesteś... inny :D

Wiesz, Obcy mogli być idiotami ;] A kobieta w takim stanie mogła być przecież w szoku.
A film mnie po prostu tak pozytywnie poruszył. Dla mnie to szczyt jaki może osiągnąć film dla całej rodziny, bo to jest dla mnie takie kino trochę familijne. I to jest nie-głupie kino familijne, rzadko spotykane zjawisko. Bo on jest nie dość, że familijny to jeszcze jest wzruszający. Ciężko mi polemizować z logiką filmu, która mi nie przeszkadzała w trakcie filmu, który w dodatku dostarczył mi pewnych emocji. A ten nachalne protestanckie chrześcijaństwo też mi nie przeszkadzało. Wiesz, nawet mi się podobało.
Shyamalan zrobił jeden naprawdę wybitny film i to jest oczywiście "Unbreakable" :> To fantastyczny opowiadacz jest, facet ze stylem, więcej niż rzemieślnik. "Ukryta tajemnica..." pozwala dać narzędzia do rozumienia jego filmów i może się przydać, ale to ogólnie świetna autopromocja autora ;]

PS. Bycie innym ma swoje zalety. Nawet sporo.

A Aeon to niestety jest słabizna ;]

Ja ostatnio obejrzałem Most do Terabithii, wzruszająco piękny, choć nieco tendencyjny, ale to się widzi dopiero tak później, gdy emocje już opadną ;] T1000 jako ojciec biedniejszej rodziny jest fantastyczny. Ogólnie fajny film, ludzie którym podobał się "Finding Neverland" i tutaj się raczej nie zawiodą. Miły film o próbach zatrzymania dzieciństwa i potędze wyobraźni ;]

PostNapisane: 28 września 2007, o 08:58
przez MARTIN ANN DRIMM
No, ładna obrona, Laf, gratuluję i chylę czoła :) To się nazywa dyskusja na poziomie :)

PostNapisane: 29 września 2007, o 20:15
przez mawete
To ja już nic nie dodam, może tylko to, że zgodzę się z Nexusem :D
Nex: pamietasz? Powiedziałem kiedyś, że jeżeli normą jest ogół to ja wolę być margines. Podtrzymuję.