Ooo, to nie tylko mi się wydawało, że ta scena z Neo walczącym z Elronda...eee...Smithami (ćśśśśś) wygląda jakby była narysowana No, ale tę muzykę skądś znałam, więc w sumie ta scena nawet mi się spodobała (nie pytajcie, ja tak mam, że jak znam utwór muzyczny, to scena dostaje dodatkowy duży plus )Tak więc. Obejrzałam sobie ostatnio wszystkie trzy części Matrixa. Bo po Pyrkonie było mi trochę głupio, że pamiętam tylko łyżeczkę... a właściwie to, że jej nie ma
W sumie okazało się, że w marcu... miałam obejrzaną (rany, brakuje mi czasu zaprzeszłego w języku polskim) tylko część pierwszą; teraz oglądałam pierwszy raz drugą i trzecią
Generalnie nadal nie wiem, o czym był film ani jak się skończył (Neo zginął czy nie? Bo się pogubiłam)
No i w sumie potwierdził on tylko moją tępotę, bo chyba mało z tych mądrych przenośni zrozumiałam (nawet miałam jakieś pytania, które miałam tu zadać, ale nie zanotowałam ich, bo mój mózg już intensywnie pracował nad czymś kolejnym... a może już tak się nastawiłam na wyszukiwanie nie_wiem_czego, że zwykły kwiatek zacząłby dla mnie mieć jakieś nieodgadnione znaczenie
) Za to wiem, dlaczego chłopcy w podstawówce skakali po ścianach, zostawiając tam odciski butów, za co nauczycielki na nich krzyczały
Nie jestem w tej chwili w stanie określić, czemu, ale jakoś po pierwszej części mam najlepsze wrażenie... Drugą i trzecią to już trochę czekałam, aż się skończy (choć ciekawiło mnie, co będzie dalej). W jedynce chyba było najmniej postaci, więc wiedziałam, kto, gdzie i dlaczego (potem jakaś rada, jacyś kapitanowie, jakieś osoby w jakiejś restauracji - a wszyscy identyczni
I co ja biedna miałam zrobić...). Choć w sumie jedyna postać, którą polubiłam, to był ten... Serafin (czy jakoś tak) i ta mała dziewczynka
Reszta bohaterów bardziej lub mniej drażniła mnie, zwłaszcza Neo i Trinity... no ileż można wzdychać do siebie...
Mam wrażenie, że Morfeusz był zbyt pewny siebie, a Wyrocznia miała Neo tak naprawdę w głębokim poważaniu. No i ekhm "krajobrazy" trochę męczące - ciągle jakieś metalowe konstrukcje, przyciski, druty, maszyny... chyba jednak wolę oglądać Władcę Pierścieni z lasami, wzgórzami, rzekami itp
(nie żebym nie lubiła miasta; ale nawet w mieście są jakieś drzewa, a niebo nie jest cały czas zachmurzone... tegoroczny maj się nie liczy
)
Ale przynajmniej wiem, że Matrix to nie tylko łyżeczka
I jestem z siebie dumna, że obejrzałam 3 filmy w ciągu mniej niż 2 tygodni - wyrobiłam swoją półroczną (roczną?) normę
Swoją drogą... Neo w tym swoim wdzianku w drugiej (i chyba w sumie też w trzeciej) części wyglądał jak ksiądz. Naprawdę, jedyne czego mu tam brakowało to koloratka