Przestańcie, na bogów znanych i nieznanych. Myśl twórców biegnie równolegle. Nie pakujcie Wachowskim, z czego czerpali, bo nie musieli z niczego.
Dukaj w recenzji I części gamedeka napisał, że jest bardzo podobna do Anime. W owym czasie nie miałem niemal żadnego pojęcia, czym jest ten kierunek, czy komiksowy odpowiednik - manga.
Dziennikarz Gazety Wyborczej w wywiadzie pytał, czy czytałem Stalowego Szczura, bo Gamedec jest do niego bardzo podobny. Zdziwił się, gdy usłyszał, że nie czytałem.
Podobnie wiele osób pyta, czy znam Chandlera, czy wiem kim jest Sam Spade,
Slaine był przekonany, że część patentów wziąłem z sagi o Ragnarze (Warhammer 40 000), a ostatnio na falkonowym spotkaniu
mawete stwierdził: "no ale Neuromancera czytałeś, nie gadaj".
Tymczasem Chandlera nawet zdania nie przeczytałem, nie wiem, kim jest Sam Spade, gdy pisałem II, nie miałem pojęcia o przygodach Ragnara, nie czytałem nie tylko Neuromancera, ale w ogóle niczego przypominającego cyberpunk.
Czytałem za to Lema, a jakoś tego autora nikt mi nie wypomina
Więc spokój. Nie ważne jest - i to chcę podkreślić, w mordę - nie ważne jest, czy ktoś mówi o czymś, o czym mówili już inni. Nie. To nie jest ważne. Ważne jest
JAK to mówi. Gdyby ważna była tzw.
oryginalność, bardzo nadmuchana w niektórych kręgach, to książki
Antoine'a de Saint-Exupery'ego byłyby kompletnymi śmieciami, bo co jest oryginalnego w opisie nocnego lotu?! Dość, dość, dość tych bzdur. Kłania się tu pojęcie wielopoziomowości, któe - używając dużego skrótu - mówi, że miłość na najniższym poziomie rozwoju osobowości różni się od nienawiści na tym samym poziomie w bardzo niewielkim stopniu, za to nie ma praktycznie NIC wspólnego z także miłością, ale na najwyższym poziomie rozwoju osobowości. Żeby tę frazę nieco rozjaśnić: utwór może mówić niby O TYM SAMYM co inne, ale istotne jest JAK, czytaj, Z JAKą WRAżLIWOśCIą o nim traktuje, czyli Z JAKIEGO POZIOMU NA TEMAT PATRZY. I wtedy okazuje się, że TO SAMO widzą tylko ludzie z ograniczoną wrażliwością. Przykład: czasami ktoś na szkoleniu (szkolę nie tylko ludzi z wyższym wykształceniem i na wysokim poziomie
) na mnie spojrzy i mówi (po trzecim piwie): "a wiesz, Marcin? mam zznajomego, wygląda dokkładnie jak tty. Też jest łysy". A ja wtedy sobie myślę: "nie widzisz, durniu, moich delikatnych rysów i porównujesz mnie do kkkolegi spod budki?"
Wracając do tematu, nie zamieniajcie się w katalogi pomysłów i odniesień, bo REDUKUJECIE dzieło i odrzucacie wielkie JAK. Odrzucacie wrażliwość. Na przykład
Lafcadio (jest z ekipy, więc można go skopać
). Porównujesz "Because I choose to" wypowiedziane przez Neo do animowych ględ. Na bogów! Odrzucasz kontekst i całość! A dalej, (tu padam na kolana i modlę się o Twoje zbawienie
) porównujesz Matrixa do Dragonballa. O, mesjaszu. Gdzie jesteś. Przybądź i zdziel gazetą Lafcadia
Zdziel go z sercem i miłością i zdejmij błony z gałek ocznych
No. Ulżyło mi.