Marcin Przybyłek napisał(a):A pamiętacie znakomity zabieg związany z bułatami (scimitarami) Drowa? No, tutaj nikt mu tego nie odbierze: pomysł, żeby w pewnym miejscu książki Drizzt dał Bruenorowi do noszenia swoje lodowe ostrze był znakomity. Czytelnik szybko o tym zapomniał, potem była walka ze smokiem i szalony skok krasnoluda (Bruneora) na grzbiet gada i podpalenie go. Wszyscy myśleli, że Bruenor zginął, spłonął. Sam dwarf tak myślał (że zginie). Pod koniec książki dopiero, gdy Drizzt bawi się drugim scimitarem, Wulfgar uświadamia mu, że Bruenor miał jego drugą klingę, która... chroniła przed ogniem. No, zabieg był przedni. Do dzisiaj podziwiam warsztat autora, który umiał coś takiego zagrać i wygrać. W zasadzie to właśnie ten chwyt, podstęp Salvatora, pokazał mi, że można takie rzeczy robić: wprowadzać do fabuły fakty i tak nimi manipulować, żeby czytelnik o nich zapomniał - tylko po to, by wyciągnąć je jak króliki z cylindra, gdy przyjdzie czas. Tak, Salvatore. Nie Lem, nie Zelazny, Salvatore.
Ja pamiętam. Z tym, że miałem to trochę inaczej. W tomie 1 Drizzt wybiera sobie sejmitar (tak przetłumaczyli). Kilka scen później ma walkę z demonem, którą wygrywa tylko dzięki ochronie przed ogniem. W tomie drugim daje broń krasnoludowi i już praktycznie wiadome jest, że będzie scena z ogniem. Walka ze smokiem - przewidywana scena występuje. No sorry, ale to zbyt oczywiste żeby zadziałało.
Zresztą zgodzę się co do jednego - u Salva wyraźnie widać mechanikę. Niech będzie nawet, że nie uznam tego za wadę. Ale już fabuła nie ma czym się zasłonić - zwłaszcza liczne ratunki w ostatniej chwili.
Oprócz Trylogii Doliny Lodowego Wichru zaliczyłbym do tematu wspomnianego Kłamcę, Miasto w Zieleni i Błękicie, Król Bezmiarów, Achaja & Toy Wars, z twórczości Piekary i Pilipiuka też by się coś znalazło.