Strona 1 z 9

RZECZYWISTOŚĆ I FANTASTYKA

PostNapisane: 23 grudnia 2006, o 07:29
przez Agnieszka
SS powiedział, że mam założyć ten temat (i wytłumaczył jak to się robi :).
Jako założycielka tematu niewiele mam do powiedzenia :P
Na razie.

PostNapisane: 23 grudnia 2006, o 11:15
przez MARTIN ANN DRIMM
Na początek wrzućmy cytat z wywiadu (ze mną :mrgreen: ) z Wrót Fantastyki:

"[...]nie bardzo widzę różnicę między mainstreamem i fantastyką. Czy Harlequiny to mainstream? Na pewno nie fantastyka? A "Powrót z gwiazd" S. Lema to na pewno fantastyka, a nie mainstream, tyle, że za kilkanaście dekad? Jak nazwać literaturę mainstreamową, w której ze szczegółami opisany jest surrealistyczny sen głównego bohatera, czy literaturę fantasy, gdzie dokładnie i logicznie przedstawiony jest bliski średniowiecznemu system gospodarczy jakiegoś państwa?[...]"

Mam wrażenie, że Agnieszka, w swoim stylu, czyli "z cicha pękł" (może to się inaczej pisze?) próbuje udowodnić, albo stwierdzić, albo zapytać, czy fantastyka i "normalna" literatura rzeczywiście się czymś różnią. I chyba ma rację stawiając tak kwestię, bo gdy spojrzymy na wielką literaturę: czy to Dziady, czy to Fausta, Iliadę, wreszcie Makbeta, Hamleta itd. itp., wszędzie zobaczymy elementy fantastyczne. Zaś nawet w tak fantastycznej prozie jak cykl Diuna Franka Herberta odnajdziemy prawdy ogólnoludzkie, które, mimo setki fantastycznych rekwizytów wciąż pokazują życie i czucie bytów bardzo do nas podobnych.

PostNapisane: 23 grudnia 2006, o 13:50
przez Lafcadio
Marcin Przybyłek napisał(a):czy fantastyka i "normalna" literatura rzeczywiście się czymś różnią.

Fundamentalne pytanie :) Pozwolę sobie rzucić na to odpowiedź ;]
Różnica jest taka. Mainstream stoi na krytykach literackich i całej masie snobów ;] Potem na stereotypach. Proza sensacyjna i kryminał są bardziej życiowe (nie licząc faktu, że jeden detektyw rozwiązuje zagadki w tym samym okręgu, gdzie podliczając wszystkie części przestępczość jest tam zastraszająca) niż fantastyka, bo fantastyka jest bardziej oderwana od rzeczywistości. Fantastyka uznawana za mainstream jest taka dlatego, że tak jąą klasyfikują snoby i Krytycy Literaccy, a potem wszyscy ludzie, którzy ponad swoje zdanie o literaturze przedkładają Krytyków właśnie. Wszak mądrzy to ludzie, więc wiedzą co jest dobre.
Fandom użalający się nad tym, że są w getcie pragnie tak naprawdę by go uznali wszelcy Wielcy Krytycy, bo to oni decydują o tzw. uznaniu. Poza listą bestsellerów, choć na to i tak potrafią mieć wpływ. I mnie to bawi, bo o ile chwalę ludzi, którzy na konwentach chcą się spotykać ze sobą, z autorami, dobrze się bawić itp. jest chwalebne, ale już podkreślanie o gettach, o niedocenianiu (bardzo bezpośrednio to ujmują, prawda?), o wadze problematyki we współczesnym świecie i wszystkie te niemalże demagogiczne argumenty dają do zrozumienia, że Fandom(tm) pragnie wejść w dupcię wysoko postawionym krytykom :> I waga literatury nic tu nie ma do rzeczy, bo tak naprawdę chodzi o to by go wychwalali, bo wydaje im się, że wtedy przestaną traktować jak bajeczki. Ten ostatni wniosek jest straszliwie mylący, bo ogromna część fantastyki (literatury w ogóle zresztą też, ale to inna sprawa) to czyste 90% Sturgeonowskie. To syf, chłam i budzące zażenowanie bajeczki.
Elementy fantasyczne w książkach nie są wyznaczone. Dlaczego nikt nie zauważa, że mało kto zjedzie Szekspira, Fausta, Iliadę itp.? Bo to klasyka. Tą zaś wypada się podniecać. Jak ktoś umiera, może zostać uznany za wielkiego klasyka. Weźcie za przykład Wellsa. Niby uznany autor, prawda? To, że nikt go nie czyta wynika z innego prawidła (klasyków nikt [bądź bardzo mało=prawie nikt] nie czyta, chyba, że w lekturach.
Sięgam po wydanie zebrane Wellsa, a tam widzę notkę o "Wojnie światów". I czytam, jakoby Marsjanie byli wizją człowieka przyszłości, którego wewnętrzne układy i organy zostały uproszczone poprzez pigułki i wszelkie uproszczone pożywienie. Niedokładnie, ale sens mniej więcej ten sam. Czytam to... i śmiech na sali :D Ilekroć zdaje sobie sprawę co robią pigułki dochodzę raczej do wniosku, że człowiek robi się coraz bardziej przez to złożony. Kombinacje niestrawności są tego dobrym dowodem.
"Mainstream za kilkaset lat" to też bzdura. Przypomnij sobie, Marcinie, "Orlando Furioso", ów ulubioną książkę Thomasa Mielkiego ;] Przypomnij sobie Verne'a i tysiące jego pomysłów (najbardziej realistyczne były prostym rozwinięciem tego co już było wtedy). "Mainstream za kilkaset lat"? Chyba dla snobów :D

PostNapisane: 23 grudnia 2006, o 18:39
przez Agnieszka
Ooooo! Taaak! Działanie "Pękł pąk, bąk się zląkł" jest jak najbardziej w moim stylu... :D :D :D

A tak poważnie to - z wielkim zainteresowaniem przeczytałam, Panowie, co do tej pory napisaliście :)

PostNapisane: 23 grudnia 2006, o 19:10
przez mawete
Nawet nie wiemy co się chowa w tajnych laboratoriach (no chyba, że Nexus wie ;) ) Rzeczywistość może znacznie wyprzedzać najśmielszą fantastykę.

PostNapisane: 24 grudnia 2006, o 09:52
przez MARTIN ANN DRIMM
Lafcadio napisał(a):"Mainstream za kilkaset lat" to też bzdura. Przypomnij sobie, Marcinie, "Orlando Furioso", ową ulubioną książkę Thomasa Mielkiego ;] Przypomnij sobie Verne'a i tysiące jego pomysłów (najbardziej realistyczne były prostym rozwinięciem tego co już było wtedy). "Mainstream za kilkaset lat"? Chyba dla snobów :D


Nie nie, Laf, o co innego mi chodziło. "Powrót z gwiazd" jest powieścią obyczajową. O to mi chodziło. Nie ma tam typowej dla fantastyki przemocy pistoletowo - plazmowej :) Z Twoim wywodem w większości się zgadzam. A więcej napiszę po świętach :)

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 09:16
przez Agnieszka
Pora już zająć się własnym tematem :)
Wspomniałeś Marcinie o "Dziadach" Adama Mickiewicza. To ja trochę rozwinę (będzie o p. Adamie ).

DZIADY, cz. II:

GUŚLARZ - STARZEC PIERWSZY z CHÓRU - CHÓR WIEŚNIAKÓW I WIEŚNIACZEK - KAPLICA, WIECZÓR

There are more things in Heaven and Earth,
Than are dreamt of in your philosophy.
Shakespeare
Są dziwy w niebie i na ziemi, o których
ani śniło się waszym filozofom.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła truny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC
Jak kazałeś, tak się stało.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Czyscowe duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie:
Czyli która w smole płonie,
Czyli marznie na dnie rzeczki,
Czyli dla dotkliwszej kary
W surowym wszczepiona drewnie,
Gdy ją w piecu gryzą żary,
I piszczy, i płacze rzewnie;
Każda spieszcie do gromady!
Gromada niech się tu zbierze!
Oto obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ
Podajcie mi garść kądzieli,
Zapalam ją; wy z pośpiechem,
Skoro płomyk w górę strzeli,
Pędźcie go z lekkim oddechem.
O tak, o tak, dalej, dalej,
Niech się na powietrzu spali.

CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

-----------

Oczywiście to tylko fragment - wiecie o tym lepiej ode mnie :)

Dla wielbicieli linków zrobię ... URL :

Adam Mickiewicz

Lafcadio: nie zrozumiałam za bardzo, o co chodzi ze snobami :>

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 12:12
przez Lafcadio
Agnieszka napisał(a):Lafcadio: nie zrozumiałam za bardzo, o co chodzi ze snobami

Mogę rozwinąć, ale potrzebuję konkretów.

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 12:23
przez Agnieszka
Potrzebujesz konkretów ode mnie Lafcadio?
Wolałabym, żeby najpierw Marcin się odezwał.
Nie wiem oczy-wiście czy już jest "po świętach".

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 12:30
przez Lafcadio
Chodzi mi o to, o czego nie rozumiesz ;]

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 12:47
przez Agnieszka
Nie rozumiem ogólnie Lafcadio.
Twój wywód jest rozmyty i mglisty.

W szczególności nie rozumiem:

"Dlaczego nikt nie zauważa, że mało kto zjedzie Szekspira, Fausta, Iliadę itp.? Bo to klasyka. Tą zaś wypada się podniecać."

i

"Chyba dla snobów".

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 13:52
przez Lafcadio
Agnieszka napisał(a):"Dlaczego nikt nie zauważa, że mało kto zjedzie Szekspira, Fausta, Iliadę itp.? Bo to klasyka. Tą zaś wypada się podniecać."

No bo u nas tak jakoś jest, że wśród krytyków, snobów i intelektualistów-konformistów mało kto powie, że mu się nie podoba coś co jest klasykiem. Sceny rodem z Gombrowicza są. Jak coś jest klasykiem to nikt nie skrytykuje. Nawet jeśli to s-f. Z nabożną czcią pochodzi się do Lema. I nie mówię tego, bo nie zasługuję, bo może i zasługuje. Ale jak to wygląda zobacz: pytają Pilcha co on sądzi o Lemie, a on, że to "wielki polski pisarz z zasługami dla literatury polskiej", ale mało kto Lema interpretuje, albo rozumie (albo czyta :roll: ). Bo chodzi o to, że klasyków się uwielbia. I o to, że klasyków się często uwielbia tymi samymi słowami i argumentami.
Mam nadzieję, że teraz jaśniej.

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 14:00
przez Agnieszka
Całkiem jasno Lafcadio, dzięki.
Wchodząc jeszcze bardziej w szczegóły niepokoi mnie słowo "wypada".

Bo ono sugeruje modę a ja nie uznaję mody. Co to znaczy "wypada" albo "nie wypada"?

Ogólnie co to znaczy, nie tylko w zdaniu o, jakby nie patrzył, "podniecaniu się". :>

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 14:05
przez Lafcadio
Coś co jest prawie jak moda, tylko trwa dłużej.

PostNapisane: 29 grudnia 2006, o 15:34
przez Agnieszka
"Wypadanie" lub "Niewypadanie" jest jak moda. Fatalnie.
Precz z modą :evil:
Moda zabija duszę.