Ołkej, nadal trochę niedomagam, ale trzymając się klawiatury nie spadam ze stołka
. Zatem: "cyberpunk się skończył". Tak mawiają niektórzy powtarzając za nie wiem kim i wolę nie wiedzieć, bo teza to karkołomna jak zresztą niemal każde twierdzenie o końcu czegokolwiek dopóki istnieje czas. Jak czas się skończy, co wg. pana Stephena Hawkinga jest możliwe, a na pewno (według niego) czas miał początek, czyli kiedyś go nie było, zatem w momencie, gdy zdarzenia przestaną się zdarzać, będzie można powiedzieć: moda na mini się skończyła, romantyzm się skończył, nazizm się skończył, cyberpunk się skończył, powiem więcej, skończyła się przyszłość. Bo twierdzenie CSS (cyberpunk się itd.) = skończyła się przyszłość. Pominę fakt, że sama definicja cyberpunka jest niejasna i tym bardziej niedorzecznym jest twierdzenie, że skończyło się coś, co nie do końca wiemy czym jest. Zresztą Michał Młotek, znakomity facet, który powinien być tu z nami i szkoda, że go nie ma, wyjaśnił mi kiedyś w mailu, czym cyberpunk (według niego) jest i czym nie jest. Czekajcie, spróbuję go zacytować (mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu). To fragment wypowiedzi, w której stara się odpowiedzieć na pytanie, czy Gamedec to cyberpunk, czy nie:
"Tak po prawdziwości, to moim zdaniem Torkil, mimo że bierze z cyberpunka pełnymi garściami, to jednak tak dokładnie nie mieści się w jego nurcie.
Może dlatego, że jest on sporo do przodu względem 2007 roku. Wydaje mi się, że cyberpunk jest światem szoku technologicznego. Tam, mimo, że cuda techniki ludzi otaczają, to nadal jednak ludzie się do tych cudów nie do końca przyzwyczaili. W świecie Torkila to wszystko się już opatrzyło. Nie wzbudza strachu.
Ja odczytuję cyberpunk jako allegorię upadku społeczeństwa. Powolnego upadku w świele kolorowych świateł odbijających się w chromie. Oczywiście jest to też opowieść o walce o duszę, o człowieczeństwo. Nie zawsze walce wygranej.
Inny jest też trochę poziom. Torkil, co by nie mówić, to jest jednak wyższa klasa średnia, a może i nawet upper class. "Klasyczny" cyberpunk opowiada o ludziach raczej upadłych. Część z nich nawet, może kiedyś, była wysoko, lecz teraz nie są.
W świecie Torkila jest czysto. Tak po prostu. Tam świeci słońce i jest jasno. W cyberpunku zazwyczaj panuje mrok. Słońce jest dla tych na górze.
DLa bohaterów zostaje miganie neonów i światło lamp sodowych i poblask monitorów. (Pomijam tu epizod Torkila ze szczurami, gdzie właśnie taki świat został przez chwilę pokazany.) No i na koniec najgłówniejsza różnica: Torkil ma jednak pozytywny wymiar, jednak w końcu wszystko się ułoży. W cyberpunku panuje pesymizm. Zazwyczaj zwycięstwo jest pyrrusowe, o ile dochodzi do wygranej.
Zwróć uwagę na Gibsona "Johnny Mnemonic" i "Neuromancer". "Johnny..." się kończy dobrze. Udało im się, trzymają w szachu korporację. Jest jednak taka scena w Neuromancerze, gdzie bohaterce zbiera się na chwilę wspomnień "Miałam kiedyś chłopaka. Miał na imię Johnny..." - okazuje sie, że Johnny nie żyje. Został zabity przez zawodowego mordercę. Nie w imię pieniędzy czy zagrożenia jakim był. W imie zasad tego świata. Happy end zamienia się w tragedię."
Jak więc widzicie, nie do końca wiadomo, czym jest cyberpunk. Może jedyną dobrą odpowiedzią jest to, że cyberpunk to proza pana Gibsona. W takim przypadku rzeczywiście cyberpunk się skończył, ale zdaje się, że cytującym to zdanie nie do końca o to chodzi...
Może gorsze od powyższej są karkołomne tezy brzmiące "na temat taki a taki wszystko napisał już Xmen Ycki", bo są zwyczajnie szkodliwe i zamykające usta młodym autorom, którzy raptem dowiadują się (lepiej, żeby nie), że o czymś "nie mają prawa już pisać", bo jakiś Ycki napisał wszystko. Oczywiście nikt wszystkiego o niczym nie napisał. Gdyby tak było, nikt by dzisiaj już niczego nie płodził, bo opisano wszelkie możliwe relacje międzyludzkie, a Pedro Almodovar wypełnia ewentualne luki w sposób dokładny i ostateczny. Pomysły techniczne zaś oplecione losami ludzkimi tym bardziej zasługiwałyby na śmiech (są takie powieści), bo krytyk powiedziałby, że ich miejsce jest w podręcznikach, a nie wśród prozy. I o czym tu mówić. Chyba nie ma o czym. Ale na wszelki wypadek mówię w razie, gdyby tu ktoś się napatoczył z takim stwierdzeniem