Parowski mówi: bohater jest jak kombinezon rozpinany z tyłu. Pozwól czytelnikowi przywdziać ten kombinezon i niech to on stanie się bohaterem. Nie zaznaczaj swojego ja, bo to go wytrąca z nastroju. Ma Parowski dużo racji. Oczywiście są momenty, w których nie da się uniknąć pisania o "ja" bohatera i wtedy wychodzą jego preferencje, wybory, przemyślenia itd., ale są też sytuacje, gdy zrobić to można. Ulubiony przykład Maćka:
źle (wg. Maćka) napisane zdanie:
"Spojrzałem w lewo. Zza rogu wyjeżdżał czołg i obracał wieżyczkę w moim kierunku."
zdanie napisane lepiej (wg. Maćka):
""Zza rogu po lewej stronie wyjeżdżał czołg i obracał wieżyczkę w moim kierunku."
Na czym polega jego "lepszość"? Na tym, że nie ma wstawki "spojrzałem". Sam fakt, że bohater widzi co się dzieje świadczy, że tam spojrzał. W ten sposób unikamy uwagi, że zrobił coś bohater, a nie czytelnik, dzięki czemu czytelnik oczami bohatera widzi czołg, a nie czyta, gdzie protagonista spojrzał. Słowa "Spojrzałem..." dosadnie informują, że w tym momencie czytelnik nie ma na sobie "kombinezonu".
Inny przykład:
Zdanie złe:
"Zacząłem się zastanawiać, czy to ona pocałowała mnie, czy może było odwrotnie?"
I dobre:
"Czy to ona pocałowała mnie, czy może było odwrotnie?"
Ta sama zasada: skrócenie formy i wyrzucenie ja bohatera powoduje, że czytelnik nie "wypada z roli".
Moje zdanie jest takie, że Maciek ma rację, ale nie zawsze. Bezwględne i każdorazowe wyrzucanie tego typu wstawek odbiera coś bohaterowi. Jednym słowem, należy o regule Maćka pamiętać, bo często określenia "spojrzałem, pomyślałem" itd. są niepotrzebnymi śmieciami, ale zdarza się, że zabieg ten jest celowy i coś wnosi (Maciek to zdanie poprawiłby tak: "Jednym słowem, należy o regule Maćka pamiętać, bo często określenia "spojrzałem, pomyślałem" itd. są śmieciami, ale zdarza się, że zabieg ten jest celowy." i być może miałby rację
). Jament