Proces twórczy

Rozmowy ogólnie o Gamedeku.

Moderator: Ekipa Forum

Proces twórczy

Postprzez Tixon » 12 grudnia 2006, o 20:56

Bardzo, ale to bardzo interesuje mnie, jak przebiegała praca nad książką: od momentu pomysłu, poprzez przelanie wizji na papier, aż do momentu wydania :>
Nie sprawiło by problemu opisanie czegoś takiego?

Edit - interp
Ostatnio edytowano 13 grudnia 2006, o 11:28 przez Tixon, łącznie edytowano 1 raz
Thinking about you... Luna
Avatar użytkownika
Tixon
 
Posty: 134
Dołączył(a): 7 grudnia 2006, o 15:25
Lokalizacja: Piła

Postprzez Lu » 13 grudnia 2006, o 23:26

Kiedyś już Marcin opisywał proces twórczy - generalnie nic przyjemnego ;) Nie jadł, nie pił (nooo... może czasami ;) ), budził się z krzykiem w środku nocy i sporządzał notatki, chodził blady i miał podkrążone z niewyspania oczy. Aż dziw że to wytrzymał ;) Ale co zrobić - perły rodzą się w bólu ;)
Zasadę zachowania energii traktuję bardzo poważnie, jako zasadę zachowania energii na później.
Avatar użytkownika
Lu
 
Posty: 533
Dołączył(a): 23 września 2006, o 09:42

Postprzez Lafcadio » 14 grudnia 2006, o 09:02

Lu napisał(a):Nie jadł, nie pił (nooo... może czasami ;) ), budził się z krzykiem w środku nocy i sporządzał notatki, chodził blady i miał podkrążone z niewyspania oczy. Aż dziw że to wytrzymał ;)

Brzmi jak życie studenta ;)
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez Tixon » 14 grudnia 2006, o 10:02

Brzmi jak życie studenta ;)

Przed sesją... A właśnie zbliża się zimowa... ;/
Thinking about you... Luna
Avatar użytkownika
Tixon
 
Posty: 134
Dołączył(a): 7 grudnia 2006, o 15:25
Lokalizacja: Piła

Postprzez MARTIN ANN DRIMM » 14 grudnia 2006, o 10:19

Pozwólcie, że posłużę się cytatem z wywiadu dla gry.onet.pl, który wciąż jeszcze się nie ukazał, ale który, mam nadzieję, niedługo na stronach onetu zawita:

"Najpierw rozrysowuję na wielkiej płachcie (najchętniej na jakimś ściennym kalendarzu odwróconym białą stroną do góry) główne siły biorące udział w fabule. Są to firmy, konsorcja, bloki polityczne, ugrupowania i pojedyncze osoby. Staram się zrozumieć ich punkt widzenia, przyczyny i cele. Nanoszę poszczególne tendencje wektorowo i okazuje się, że niektóre z nich wchodzą ze sobą w konflikt, co jest zupełnie naturalne. Fabuła zaczyna wyłaniać się sama. Gdy wrzucę w tę sieć głównego bohatera, okazuje się, że chce czy nie chce, będzie musiał stanąć przed wieloma wyborami i dylematami. Potem piszę konspekt. Jest to rozpiska książki z podziałem na główne wydarzenia. Przez cały czas tworzenia siatki zdarzeń i pisania konspektu robię notatki dźwiękowe (nie rozstaję się z dyktafonem) i spisuję je w „dokumencie pomocniczym”. Są to całe dialogi, monologi, opisy sytuacji i miejsc, obserwacje, idee. Pomysły, które w ten sposób zbieram ubarwiają fabułę, a czasami ją poważnie modyfikują. Mając napisany konspekt zdaję sobie sprawę, że chociaż wydaje mi się, że wiem, jak powieść będzie wyglądała i wyobrażam sobie nawet ostatnie sceny, to w istocie jestem jak szachista siedzący przed szachownicą o tysiącu pól, który to gracz jest w stanie przewidzieć tylko kilkanaście najbliższych posunięć i tak jest w istocie, bo kiedy zaczynam już pisanie, tę „żywą” część tworzenia, to pojawia się takie mrowie pomysłów i niespodziewanych, zaskakujących rozwiązań, że kształt konspektu zaczyna ewoluować, tym razem już nie na papierze, ale w mojej głowie. Nie ustaję w czynieniu notatek, pomysły pojawiają się w każdym miejscu i chwili: myślę o książce zmywając naczynia, jadąc samochodem, rozmawiając ze znajomym. Czasami czuję się jak wielka przetwórnia danych, którą jest w stanie zainspirować nawet kształt chmury. W pisaniu zdarzają się przerwy – na przykład duże szkolenia. Wtedy jest czas, żeby wszystkie przemyślenia „ułożyły się” i „przyklepały”. Wizja książki powoli dojrzewa, przekształca się, wyłapuję słabe miejsca i fragmenty do uzupełnienia. Wtedy też poświęcam czas na studiowanie dziedzin, które będą przydatne podczas pisania następnych fragmentów. Czytam książki, oglądam programy popularnonaukowe, notuję, przemyśliwuję, przekuwam zdobytą wiedzę na rozwiązania fabularne. Nierzadko zajmuje to sporo czasu. Potem wracam do pisania. Gehenną jest sytuacja, gdy przerwa jest zbyt długa i zapominam, o czym pisałem do tej pory. Wtedy muszę przeczytać całość jeszcze raz, co jest tym boleśniejsze, im więcej tekstu zostało uwiecznione. W zasadzie do końca nie jestem pewien, jaki będzie finał całości (chociaż zawsze mam jakąś konkretną wizję) bo zależy on od gigantycznej ilości subetlnych czynników. Znam jedynie końcowy zarys globalnej sytuacji, ale szczegóły, zwłaszcza te „osobiste” umykają. Dlatego zakończenie bywa i dla mnie zagadką aż do momentu, kiedy wyłoni się w jedyny możliwy, chciałoby się powiedzieć, „konieczny” sposób. Mimo, że w trakcie całego tworzenia nieustannie wracam do wcześniejszych ustępów i szlifuję je stylistycznie, to dopiero po zakończeniu „pierwszego pisania” następuje właściwe poprawianie tekstu. Wygładza się go zarówno „makroskopowo” czyli poprawiając proporcje rozdziałów, fragmentów spokojnych w stosunku do dynamicznych, tekstów ozdobnych w stosunku do tych niosących treści istotne fabularnie, jak i „mikroskopowo”, czyli bacząc na wyrazy, związki frazeologiczne, potoczystość, barwność i niepowtarzalność fraz. Im dłużej tekst się poprawia, tym lepiej na tym wychodzi. Miałem przemyślenia, że wielokronie poprawiana powieść powinna jeszcze rok odleżeć i po tym czasie zostać ponownie poprawioną. Dopiero wtedy zacznie naprawdę błyszczeć."

I to by było na tyle :)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
MARTIN ANN DRIMM
Szef
 
Posty: 2718
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:03
Lokalizacja: z Chotomowa

Postprzez Tixon » 14 grudnia 2006, o 11:04

Hmm a jak było z pomysłem? Przyszedł nagle, czyli "Przyszłość, zaawansowana technologia - to jest to!" a reszta wyłoniła się z tego, czy może "a skoro mam już taką wiedzę o technice, to napiszę coś w przyszłości"?
I jak wyglądały rozmowy z wydawcami :>
Thinking about you... Luna
Avatar użytkownika
Tixon
 
Posty: 134
Dołączył(a): 7 grudnia 2006, o 15:25
Lokalizacja: Piła

Postprzez Lu » 14 grudnia 2006, o 11:19

Marcin Przybyłek napisał(a): (..) Miałem przemyślenia, że wielokronie poprawiana powieść powinna jeszcze rok odleżeć i po tym czasie zostać ponownie poprawioną. Dopiero wtedy zacznie naprawdę błyszczeć."


Czy dajesz delikatnie do zrozumienia że części III możemy się spodziewać najwcześniej za 2 lata ?
Zasadę zachowania energii traktuję bardzo poważnie, jako zasadę zachowania energii na później.
Avatar użytkownika
Lu
 
Posty: 533
Dołączył(a): 23 września 2006, o 09:42

Postprzez mawete » 14 grudnia 2006, o 11:36

Jeśli chce przeżyć to chyba wcześniej będzie... :mrgreen:
Protexisi me Deus a conventu malignantium:
a multitudine operantium iniquitatem.
Avatar użytkownika
mawete
Moderator
 
Posty: 751
Dołączył(a): 22 listopada 2006, o 19:03
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Tixon » 14 grudnia 2006, o 11:37

mawete napisał(a):Jeśli chce przeżyć to chyba wcześniej będzie...

Przypomina mi się pewne opowiadanko Kinga... :>
Łapiecie aluzję ;)
Thinking about you... Luna
Avatar użytkownika
Tixon
 
Posty: 134
Dołączył(a): 7 grudnia 2006, o 15:25
Lokalizacja: Piła

Postprzez MARTIN ANN DRIMM » 15 grudnia 2006, o 09:04

Tixon napisał(a):Hmm a jak było z pomysłem? Przyszedł nagle, czyli "Przyszłość, zaawansowana technologia - to jest to!" a reszta wyłoniła się z tego, czy może "a skoro mam już taką wiedzę o technice, to napiszę coś w przyszłości"?
I jak wyglądały rozmowy z wydawcami :>


Jak być może wiesz, najpierw pisałem Grao Story, którego przesłaniem było pokazanie, że gry to coś więcej niż miałka rozrywka. Potem stwierdziłem, że to za mało, że potrzeba prawdziwej literatury. Wyszedłem na spacer wśród łąk, które rozciągają się pięćdziesiąt metrów od mojego domu i wpadłem na pomysł gamedeka. A że chodziło o gry przyszłości, to i nie było dylematu, czy będą to klimaty fantasy, steam punku czy s-f. I nie było celem pisania o gamedeku pokazanie świata zaawansowanej technologii, ale coś, co można nazwać "pogłębianiem", a świat sam zaczął się domagać atencji szybciej niż mogłem się spodziewać ;)

Rozmowy z wydawcami były bardzo proste i bardzo miłe. Zanim poszedłem do SuperNOWEJ, miałem już 5 opowiadań opublikowanych w NF, w rekordowo krótkim czasie (podobno nikt przede mną nie osiągnął takiego wyniku), w sumie dysponowałem 12 tekstami, które były od dawna poprawione i przetrawione, bo pierwotnie wydać je miała w formie książkowej NF we współpracy z jakimś wydawnictwem, ale im nie wyszło ze względów prawno - lojalnościowych. Więc gdy wreszcie zapukałem do drzwi SuperNOWEJ z zamiarem dokonania autoreklamy, przyjęto mnie bardzo miło kawą i ciastkami, od razu była tam Marzenka Kłos (kluczowa postać wydawnictwa jeśli chodzi o promocję, terminy, kontakty itd.), Danuta Górska (główny redaktor tekstów) i Mirek Kowalski (szef) i ku mojemu zdumieniu... to oni powiedzieli, że chcą wydać gamedeka i żebym nie dzwonił do konkurencyjnych wydawnictw! Było to tym bardziej zaskakujące, że nie znali 7 pozostałych tekstów, decyzję "na 90" podjęli na podstawie publikowanych pięciu. Fakt faktem, miałem zamiar dzwonić do Fabryki Słów, o czym powiedziałem i mnie od tego odwiedziono. Na wszelki wypadek zapytałem Maćka Parowskiego, czy rzeczywiście w środowisku istniejej taki zwyczaj (z punktu widzenia biznesowego dość interesujący) i dowiedziałem się, że rzeczywiście, nie ma zwyczaju "obstawiania dwóch koni". Jak nie ma to nie ma. Nie umówiłem się z FS i za trzy dni, po tym, jak Danuta Górska przeczytała 7 nieznanych jej opowiadań, zadzwoniła i powiedziała, że wydają. I tak to było. Wniosek: pewnymi (o ile cokolwiek w tym świecie jest pewne) wrotami do wydawnictw są publikacje w pismach. Oczywiście są autorzy, którzy debiutują od razu dużymi formami i szczerze mówiąc, nie wiem, jak to robią. Moje pierwsze powieści ("Copulopolis" - surrealistyczna, i "Kilka słów" - mainstream pomieszany z fantasy) nie nadawały się do druku ze względów wielu, między innymi warsztatowych. Dopiero ostry trening w postaci circa 500 anegdot Grao Story, a potem 12 opowiadań o gamedeku, przygotował mnie (w miarę) do napisania dobrze skonstruowanej powieści ("Sprzedawcy lokomotyw"), a te doświadczenie teraz owocują podczas pisania "Zabaweczek".

Mam nadzieję, Tixonie, że odpowiedziałem na Twoje pytanie :mrgreen:

Lucy in the sky napisał(a):Czy dajesz delikatnie do zrozumienia że części III możemy się spodziewać najwcześniej za 2 lata ?


Hm. "Granica rzeczywistości" ukazała się w czerwcu 2004. "Sprzedawcy lokomotyw" w maju 2006. Wypadałoby, żeby "Zabaweczki" zawitały na półkach w maju - czerwcu' 2008, nieprawdaż? :mrgreen:

Ach, jeszcze coś, na dokładkę (mawete może być zainteresowany): otóż gdy starałem się o publikację gamedeka w pismach, czyli w czasach, gdy jeszcze nikt o Torkilu nie słyszał, dwa pierwsze opowiadania, czyli "Małpią pułapkę" i "Błędne koło" wysłałem w dwóch kopertach, jednocześnie, do dwóch pism: do Nowej Fantastyki i do Science Fiction. Maciek Parowski zadzwonił do mnie trzy albo cztery dni później z informacją, że chce je opublikować i bardzo ładnie mnie zaprosił do redakcji (gdzie czekało mnie bardzo miłe przyjęcie), zaś Nasz Ukochany Robert Szmidt... nie zadzwonił ani dzień potem, ani dwa, ani trzy ani w ogóle. Piszę to tylko po to, żeby mawete wiedział, że gamedec mógł równie dobrze urodzić się w SF. Dlaczego tak się nie stało? Kto wie? Wybuchy na słońcu? Koniunkcja planet? Poczta zawiniła? :mrgreen:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
MARTIN ANN DRIMM
Szef
 
Posty: 2718
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:03
Lokalizacja: z Chotomowa

Postprzez Nexus » 15 grudnia 2006, o 11:50

Niezbadane są ścieżki, którymi podąż Poczta Polska :mrgreen: Jak dla mnie najważniejsze jest, że gamdec się pojawił. Nieważne, czy tu, czy tam.
Swoją drogą musisz mieć ciekawy widok na te łąki. Co tam rośnie? Trawa? ;)
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
Avatar użytkownika
Nexus
 
Posty: 570
Dołączył(a): 22 listopada 2006, o 22:49
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Tixon » 15 grudnia 2006, o 16:15

Marcin Przybyłek napisał(a):Mam nadzieję, Tixonie, że odpowiedziałem na Twoje pytanie

Niom :)
Ale że ciekawska ze mnie bestia (a i znalazłem kogoś kto chętnie odpowiada na pytania), mam jeszcze ich kilka w zanadrzu :>
Mówisz (znaczy się piszesz, ale nie bądźmy aż tak szczegółowi:P):
Marcin Przybyłek napisał(a):Dopiero ostry trening w postaci circa 500 anegdot Grao Story, a potem 12 opowiadań o gamedeku, przygotował mnie (w miarę) do napisania dobrze skonstruowanej powieści

Czyli wniosek dla każdego, kto chce wydać coś swojego, to :pisać, pisać, pisać.
A czy do tego dochodzi coś więcej? Np czytanie książek, rozwijanie wiedzy ogólnej i czegoś w tym stylu? I czy pisania (dobrego) można się nauczyć, czy też są to wrodzone predyspozycje :>
Thinking about you... Luna
Avatar użytkownika
Tixon
 
Posty: 134
Dołączył(a): 7 grudnia 2006, o 15:25
Lokalizacja: Piła

Postprzez MARTIN ANN DRIMM » 15 grudnia 2006, o 20:45

Tixon napisał(a):Czyli wniosek dla każdego, kto chce wydać coś swojego, to :pisać, pisać, pisać.
A czy do tego dochodzi coś więcej? Np czytanie książek, rozwijanie wiedzy ogólnej i czegoś w tym stylu? I czy pisania (dobrego) można się nauczyć, czy też są to wrodzone predyspozycje :>


Czytanie - tak. Zwłaszcza mistrzów słowa. Poetów - Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Leśmiana, Herberta, też współczesnych mistrzów stylu: Wolskiego, Oramusa, Sapkowskiego...

Oni język wzbogacają, a nie zubożają go. Operują słowami i związkami frazeologicznymi tak, jakby wyrazy były par excellence płynnym, plastycznym tworzywem.

Wielu dziennikarzy, autorów recenzji, tzw. pismaków, używa standardów werbalnych, schematów, utartych sloganów język zubożając. Wliczam w to grono niedouczonych tłumaczy. Więc ostrożnie: czytać, ale nie wszystko.

Co do rozwijania wiedzy ogólnej - oczywiście. To także wzbogaca język i daje większe pole manewru, gdy chcemy coś opisać.

Co do nauki pisania, pewne rzeczy się odkrywa samemu, inne - dzięki redaktorom. Mnie sporo nauczył Parowski (nie wszystkie lekcje wziąłem sobie do serca, ale sporo - tak). Najłatwiej jest to pokazać na przykładzie. Jest gdzieś topic "twórczość własna". Jak pojawi się tam jakiś słabszy tekst, to go troszeczkę obrobimy :)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
MARTIN ANN DRIMM
Szef
 
Posty: 2718
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:03
Lokalizacja: z Chotomowa

Postprzez Lafcadio » 15 grudnia 2006, o 23:17

Marcin Przybyłek napisał(a):Mnie sporo nauczył Parowski (nie wszystkie lekcje wziąłem sobie do serca, ale sporo - tak).

Z ciekawości zapytam. A jakież to lekcje?
One individual always has the answers to our problems
One individual is always there when called upon
No mortal can deter this individual
Lafcadio, This Person Is You!

"włączyłem tlen tylko po to, aby powiedzieć, że niezłe z ciebie ciacho" - Haven
Avatar użytkownika
Lafcadio
Webmaster
 
Posty: 977
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:54
Lokalizacja: z Gamedec Zone

Postprzez MARTIN ANN DRIMM » 18 grudnia 2006, o 12:17

Parowski uczy jak wyrzucać niepotrzebne wyrazy, powtórzenia, czyli skracać tekst bez kastrowania go:

"wyrzuć wszystkie niepotrzebne wyrazy" poprawi na "wyrzuć niepotrzebne wyrazy", bo słowo "wszystkie" jest niepotrzebne.

Uczy też, jak pisać, żeby czytelnik poczuł się bohaterem, czyli jak likwidować dystans między ja protagonisty i ja czytelnika.

Pokazuje, jak z dialogu robić interesujące wydarzenie.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Avatar użytkownika
MARTIN ANN DRIMM
Szef
 
Posty: 2718
Dołączył(a): 14 czerwca 2006, o 15:03
Lokalizacja: z Chotomowa

Następna strona

Powrót do Gamedec

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości