Parę razy bawiłem się w robienie gier w zespołach, nie podam nazw bo projekty albo trwają (bóg jeden wie jak długo będzie trwała taka agonia), albo były tak nic nie warte, że tez można opuścić na to zasłonę milczenia. Problemem są ludzie i słomiany zapał, każdy chce robić wszystko i nie rozumie że musi się pogodzić z jednym stanowiskiem, że nie może bezpośrednio wchodzić w drogę reszcie zespołu i dezorganizować pracę. Parę razy byłem kierownikiem projektu w firmie programistycznej i wydawało mi się że da się to przenieść w świat web.
Okazało się inaczej, określiłem zadania, wyznaczyłem milestone'y i nakreśliłem ogólne szkice, scen postaci mechaniki, którą doszlifowałem z game designerami - prościzna... Taaa. Pomijam sprawę engine, który w kilku wypadkach mieliśmy gotowy, oraz dźwięku, który można dodawać na samym końcu (psuje to klimat, ale można tak to zrealizować).
Niestety zapaleńców definiuje słomiany zapał i nierówna robota, próbowałem się dogadać, straszyć, grozić, błagać, ale co można zrobić, skoro nie mam jak pojechać mu po premii, a on robi to charytatywnie, robi mi łaskę, a ja od niego wymagam... Bardzo trudno rozmawiać z ludźmi, których nie widziało się na oczy, nie zna się ich i nie da się ich "psychologicznie" podejść (tak to prawda w pracy często się to robi, bo czasem napięcia przed deadline'm są naprawę ostre i aż kipi, wbrew pozorom programista też jest człowiekiem i potrafi wybuchnąć jak normalny facet, czego nie chcemy oczywiście
), kończyło się na tym, że grafik zamiast odezwać się poszedł na imprezę, obraził się za odrobinę krytyki swojej pracy (a tak musi być skoro wyznaczasz pewien styl i starasz się go utrzymać) itd. Mimo zawodu informatyka nie wyobrażam sobie pracy z kimś kogo nie znam osobiście z kim nie pogadałem i nie wyczułem trochę.
Wybaczcie za to, ale lepiej zejść na ziemię i robić plan minimum w małym zespoliku przyjaciół znających się na co dzień niż rozbuchany franken-projekt, w którym utopisz kupę czasu i nic z niego nie będzie. Dopiero jak wyrobisz sobie markę możesz powiększać zespół bo ludzie to zwierzęta stadne i będą się trzymali tych którzy są znani, na górze i praca u nich to prestiż.
Teraz trochę o samej grze, nie wiem dlaczego widzę ją jako przygotówkę a'la blade runner, a w Polsce jest jedna firma która błyszczy w produkcji przygodówek - City Interactive, kiedyś były budżetówki, dzisiaj tytuły na które ludzie co, raz bardziej spoglądają z zaciekawieniem. Może warto ich zainteresować. Szczególnie, ze widzę tu sporo zdolnych grafików, a autor przejawia chęć współpracy. Co ważne książki już zadomowiły się na rynku i były by naturalną promocją jak u Sapka (wybaczcie, ale tfu).
A grę typu sandbox, możecie od razu włożyć miedzy bajki
Ja nadal gram w Nomad Soul (zresztą chyba grałem w większość gier jakie się pojawiły ever
), ale postać Torkila nieodłącznie porównuje z postacią z gry Anachronox (która jest BOSKA), jeżeli ktoś nie grał niech nie grzeszy i się poprawi
. Tam steampunk leje się drzwiami oknami, mimo że treść jest inna to klimat jest bardzo podobny.
Wybaczcie za grafomanie, teraz czekam na krytykę