Farin napisał(a):Skończyłem :] Mam dziwne wrażenie, że przeczytałem historię powstania Imperium i całego jego świata "warhammer 40k" - czy może po prostu na każdym kroku wychodzi zainteresowania Marcina tym światem :]
Ciekawa obserwacja, Farin. I prawdziwa. Moje pisanie "Zabaweczek" zabarwione było wielką fascynacją światem Wh40k i musiałem niejednokrotnie ze sobą walczyć, by iść jednak w inną stronę. Mam nadzieję, że uniwersum, które zobaczysz w tomie V będzie dla Ciebie niespodzianką .
Studnia, dla mnie, piszącego teraz V tom, to co napisałem w IV wydaje się archaiczne .
BA! Jestem znany z prawdziwości moich słów ;] Taką super niespodzianką, był moment kiedy to:
Spoiler:
Bohater spotyka się ze swoim klonem. W pierwszej chwili myślałem, że w moim egzemplarzu kartki ktoś wyciął Dopiero jak drugi raz przeczytałem fragment skojarzyłem co i jak :]
Tak przy okazji, czy ktoś z was ma na niektórych stronach krzywy tekst ? w sensie całej kolumny
"Są dwie rzeczy bezgraniczne: wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein "Prawda jest córą czasu. Poczętą w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności" "Ogłaszanie swoich planów to dobry sposób, by usłyszeć śmiech Boga."
Scena ratowania chłopca była dla mnie bardzo ważna i jak widzę, przykuła Twój wzrok.
Jakiego chłopca? A już kojarzę, było coś.
niestety uczestnicy forum Gameloga są do niego tak przyzwyczajeni, że raczej się tu nie przeniosą...
Choć na szczęście niektórzy mają podwójne obywatelstwo.
Tak jest, Tygrzyku. Bardzo poważnie się zastanawiam, czy nie nadać drugiemu cyklowi ogólnej nazwy RAN.
Trzeci pewnie nosiłby dumną nazwę TORKIL.
Od gamedeka poprzez rana do Torkila... Długa jest droga docierania do samego siebie...
Miałoby to sens i ładnie wyglądało, gdyby do którejkolwiek książki z dotychczasowej serii, poza Granicą pasował tytuł Gamedec. Ani w Sprzedawcach, ani zabaweczkach niczego z Gamedeca nie było, a w Zabaweczkach już nawet nie bardzo widać tego zawodu jako fragmentu Torkilowej świadomości.
Przypomnij mi na najbliższym spotkaniu - masz u mnie unikalny gamedekowy wisiorek autorstwa Ewy Białołęckiej. Wybierzesz sobie jeden z dwóch .
Wow, gdybym miał w sobie choć trochę żyłki kolekcjonera, a ty Marcinie nie kojarzył mojej twarzy, to bym się podawał za Studnię i próbował taki wyłudzić. Jak już z Ewą będziecie sławni i kultowi na świecie te wisiorki będą wartymi majątek obiektami kultu, jak Excalibur z pierwszej ekranizacji Legend Arturiańskich.
Dla leniwych moja wypowiedź z Gameloga:
Spoiler:
Dobra, do roboty, bo przede mną podejrzewam kawał notki. Zabaweczki zostały tak przecięte, że Sztorm wydaje się całkowicie inną książką, pod względem klimatu niż Błyski. Jest ciężej, szybciej, nikt się nie pierniczy z filozofowaniem, bo to ważne już nie jest, trzeba przeżyć. Wokół lecą bomby, tutaj już w znaczeniu fabularnym, ta ginie, ten żyje, a niektórzy są czymś zupełnie innym. Szybko wchodzi i ku mojemu zaskoczeniu przez tempo nieco spływa. Jak pisałem zupełnie inna książka. Jeden zwrot akcji to szok, ale milion to statystyka, że sparafrazuje. Czy jest to złe? Nie, ale trudno u ciebie czegoś oczekiwać, bo się coś innego dostanie. Bardzo podoba mi się wybrnięcie przeskoku technologicznego, temporystów i kosmitów. Czepiałbym się, czy taki manewr da się przeprowadzić, ale jest zwyczajnie tak fajny sam w sobie, że mi się nie chce. Zwłaszcza, że powoli zaczynam (powoli i średnio mi to idzie) w ogóle ignorować takie rzeczy, bo to przestaje być s-f, a zaczyna fantasy. Dla dzisiejszego człowieka taka technika to już czysta magia. Zwłaszcza jak Torkil wynajduje własne sztuczki. Tu nawet feudalizm przyjęli. Nawet łykam to co mnie ciągle gryzie najbardziej, czyli mutacja fauny i flory, ot promieniowanie magiczne*. Z resztą nadal jakoś pcha mnie to do myślenia, że rok jest znacznie późniejszy niż się Torkilowi w śmiałych wyobrażeniach wydaje. Samo wybieranie wyglądu pancerza dawało miłe, RPGowe wrażenie tworzenia postaci. Sam bym pewnie wziął archanioła i przerobił tak, żeby go rodzony Metatron nie poznał. Odyn byłby fajniejszy gdyby nie róg. Pewnymi minusami były też włócznia i kruk. Jednak aniołem łatwiej odejść od kanonu, bo to typ istoty, a nie konkretny bożek. Ciągle wielkie mechy uważam za średni pomysł bojowy. Jak choćby w ręcznym wybieraniu maszyn wroga, starczyłoby, żeby taki miał jakiekolwiek uzbrojenie pokładowe i przed byciem zmiażdżonym niemal z przyłożenia poszatkowałby i rozerwał rękawice. Ale na pewno jest to mech bardzo "medialny", żeby pokazać swoją straż przyboczną. Tylko obawiam się, że jak każdy włączył aurę z muzyką to była taka kakofonia audio video, że aż strach. Roztrojenie uważam za nieco niewykorzystane rozmowa między Torkilami, przed połączeniem, licząc jak różne mieli doświadczenia mogłaby być świetna. Jednak zdaje się, że psułaby tempo, więc się nie pojawiła. Zakończenie jest jednocześnie dobre i irytujące. Jakbym przeczytał Władcę Pierścieni i na końcu zobaczył, że to tylko rozstawianie pionków, a zabawa zacznie się w czwartej erze. Uwielbiam wielkie książki, mniej wielkie serie. Praktycznie niczego co ma więcej niż 5 tomów nie doczytałem jeszcze do końca... No dobrze poza Wiedźminem, ale i tam końcówka była najsłabsza. Samo zakończenie, choć rozmowa z Imperatorem jest nieco wytartą prezentacją fabuły tutaj nawet pasowała. Tym nie mniej ciekawy efekt daje fakt, że za w dużej mierze wyjaśniającą fabułę postać robi gość, któremu nie ufa się za grosz. Aha, sprawdziłeś, czy imienia Nemezjusz Gogron nie użył już jakiś film klasy Z? Jego złowieszczość nadal mnie rozbija. Wyciąganie postaci z pierwszej książki jest miłe, ale przy tej formie czytania samobójcze. Pan kierownik złej korporacji, który pojawił się już w Granicy niemalże zatarł się we wspomnieniach i nie licz, że osób, które ci to wszystko przeczytają i przyjmą będzie więcej niż masz palców. A sama scena spotkania z nim zdawała się, jakaś taka, zbędna. Taka myśl w pół słowa. Kto pozwolił na wprowadzenie na rynek cywilny pancerzy z przyśpieszeniem? Dzieciak jak sobie przyspieszy na 10 w starszej maszynie to się rozwali nim ktoś mrugnie. Każdy ruch tam powodował nadpsucie zbroi. Mogli swoją drogą zamontować ograniczniki, żeby zbyt gwałtownie się nie ruszał. Wygodniejsze dla użytkownika i bezpieczniejsze dla wszystkich. Sam potencjał pancerzy jest jak posiadanie broni wojskowej przez wielu przy sobie. Kłótnia w barze, metalowy uderzy w zęby organicznego i pięść wyjdzie z drugiej strony głowy. Swoją drogą, jak tak myślę przeskok, czy jak wolisz, pokonana droga jest szokująca. Od swojskiego, nie do końca czarnego kryminału, przez apokalipsę po... ładną antyutopię? Nie kojarzę, żebym gdziekolwiek widział aż tak wielkie zmiany w świecie. Nawet Amber to jest nic, bo tam w założeniach da się znaleźć wszystko i same zmiany są momentami iluzoryczne. A tutaj jak z karabinu pojawiają się nowe elementy, gdy inne znikają bezpowrotnie. Niestety w tym pędzie, jak dla mnie zgubiła się co nieco emocjonalność. Myślałem, że śmierć Harrego jakoś odbiorę. A nie bardzo to odczułem. Lilith to już w ogóle. Lekkie zaskoczenie i ekstremalnie rzadka u mnie radość ze śmierci jakiejś postaci, za którą nie przepadałem. Albo inaczej, była mi obojętna i miałem wrażenie, że fabuła świetnie się bez niej obędzie. Jedyne co z niej pozytywnego było to demonstracja Maod-Anowej intuicji (wiązanie się z nią, bo umrze). Sprawne było nagłe umieranie ludzi wokół, ale mniej mnie to uderzało niż choćby zmiana świata między Granicą a Sprzedawcami. Jakby czytelnik znieczulił się przed bohaterem. Aha i klasyczna uwaga pod koniec. Kamienna Lwica... Przez chwilę byłem na tyle głupi, że sądziłem iż pojawi się istotna postać kobieca z którą Torkil nie będzie miał romansu... To była krótka chwila, a zderzenie z rzeczywistością bolało. Inna sprawa, że ją jako postać w przeciwieństwie do Lilith lubię.
HA ! Jestem ponownie bo w końcu przypomniałem sobie tytuł książki popularnonaukowej, do której tez znalazłem trochę odniesień: "Samolubny Gen" Dawkins-a. Prawda to ci czy nie ?
"Są dwie rzeczy bezgraniczne: wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein "Prawda jest córą czasu. Poczętą w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności" "Ogłaszanie swoich planów to dobry sposób, by usłyszeć śmiech Boga."
No tak. Driden też nie lubi Lilith... A to taka świetna babka! Czy ktoś oprócz mnie ją polubił?
Mam pytanie... czy posiadacze Białych Kruków zostali już wyłonieni drogą losowania? Bo nie wiem, co się dzieje z "moim" egzemplarzem i czy kupować książkę, czy nie...
"Są dwie rzeczy bezgraniczne: wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein "Prawda jest córą czasu. Poczętą w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności" "Ogłaszanie swoich planów to dobry sposób, by usłyszeć śmiech Boga."
Dla mnie Lilith to postać głębsza niż się wydaje... nawet autorowi Myślę że jest ona jednym z wielu przykładów metafikcji w całej sadze Gamedec ^^, ale pojmowanej jako stworzenie w dziele literackim (chociaż niekoniecznie) czegoś, co wykracza poza swoją strukturę. Myślę że można przekonująco zaprezentować tą postać jako kobietę pewną swoich przekonań. W tej pewności, dodatkowo potęgowanej odwagą wobec mężczyzn (wynik tego, że ma ładne ciało), może być nieświadomą tego ofiarą korporacji, której celem jest zdobycie tajemnic Mobillenium, ale przede wszystkim kasy. Gdzieś w szpiegowskim światku zapomniała kim jest, wszak w części drugiej cyklu jest pojmowana raczej jako postać pozytywna, charyzmatyczna liderka Lean Furies. Myślę więc że w pewien sposób jej życie, być może zmiana planety, klimatu, fascynacja postacią Torkila, spowodował że zgubiła pewien pierwiastek siebie i od tego momentu zaczęła czynić to wszystko, co powoduje niechęć do niej. Chciałbym żeby autor odniósł się do tej, być może mylnej, teorii
Dla ludzi mniej rozgarniętych przetłumaczę teraz post wyżej niejakiego jot23: "Zajebista laska i te kształty!!!" ;]
"Są dwie rzeczy bezgraniczne: wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein "Prawda jest córą czasu. Poczętą w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności" "Ogłaszanie swoich planów to dobry sposób, by usłyszeć śmiech Boga."