przez lokje » 26 stycznia 2007, o 19:41
Ja, łyżwy, moja kość ogonowa i lód... romatycznie, nie? Kupa ( w dosłownym sensie), psiuńkę mi zmogło. Od kilku godzin latam z nią co kwadrans na jakiś płaski teren. Nie wkurza mnie brak rozrywki typu 'żesz, myślałam, że umiem skakać', denerwuje mnie niesamowicie, że nie wiem czemu bidula się pochorowała i nie mam jak zaradzić.
Za chwilę zjedzie reszta inwentarza. Koszmarrrr.
sleep is the best meditation