Należało by się zastanowić, czy pytanie "Co to znaczy być dobrym człowiekiem?" nie zawiera jakichś założeń, które uniemożliwiają prawidłowe odpowiedzenie na to pytanie, ergo, czy pytanie jest dobrze postawione
.
Mam wrażenie, że określenie "dobry człowiek", tak na poważenie, już samo w sobie wprowadza w błąd. Dlaczego? Linka zwróciła uwagę, że dobro jest względne, Shoan zauważył, że "dobrzy ludzie" czasami wskutek swojej dobroci cierpią, a jeśli tak, to być może dzieje się coś "złego" ich bliskim (cierpią widząc jego cierpienie).
Przypomnijmy, że starożytni Grecy używali pojęcia dobra (kagatos) i sumiennie je opracowywali w czasie, gdy niewolnictwo było na porządku dziennym, podobnie jak wojny toczone między miastami-państwami.
Czy dobrym czynem jest oszczędzenie życia jakiegoś człowieka? Na pierwszy rzut oka tak. Ale jeśli ten człowiek to "zły człowiek", taki który zadał śmierć wielu innym osobom dla zaspokojenia swoich chuci? U, tu jest problem, bo wydaje się, że dobrym czynem byłoby odebranie mu życia. Co jednak, gdy dowiemy się, że to ktoś pokrzywdzony przez swojego rodzica, w dzieciństwie maltretowany, bity i wykorzystywany? Dowiemy się, że złoczyńca sam stał się kiedyś ofiarą i jego dewiacja wynika z tortur w przeszłości. Czy także odbierzemy mu życie? Czy spróbujemy odizolować i zapewnić sensowne, godne warunki życia? Co jednak, jeśli zapewniając mu i jemu podobnym te warunki odbierzemy godność i sensowne warunki uczciwym obywatelom przebywającym w szpitalach? Okaże się, że warunki, które mu zapewnimy nie będą już godne i wtedy będzie on cierpieć de facto za grzechy swojej matki i ojca, którzy gryzą już ziemię. Czy to "dobre" rozwiązanie? Czy człowiek, który będzie zmuszony do podjęcia decyzji, co z tym fantem robić, zrobi cokolwiek dobrego? Zapewne nie, ale być może będzie wciąż dobry, to znaczy, będzie miał świadomość, że jego czyn przyczynia się mimo wszystko do cierpienia i jest w jakimś stopniu niesprawiedliwy.
W tym ujęciu bycie "dobrym człowiekiem" oznacza pewną dyspozycję wewnętrzną charakteryzującą się wrażliwością na drugiego człowieka, gotowość i chęć czynienia dobra.
Ale pojawia się kolejny dylemat. Z pewnością pan Terlikowski ma obie te dyspozycje (pierwszą może rozwiniętą w mniejszym stopniu), tak czy owak chce robić dobre rzeczy, lecz robi złe.
Wynika z tego, że dobro powinno być poprzedzone mądrością, a ona powinna czerpać ze źródeł nie gnozy, nie wiary, ale nauki i wiedzy.
Na razie tyle
.