No pięknie. Pochwaliliśmy, to teraz troszeczkę więcej powiemy. Najpierw propozycja korekty:
Zmiejem takoż zwany. Bestyja to okropna, ze wszem
[wszech?] bestyj chyba najokropniejsza. Smok to jest straszliwy, trójgłowy, a każdy łeb inny: Zielony, Czerwony i Złoty
[dlaczeg duże litery?]. Żmij na milę jedną jest długi, korpus jego wężowy łuską jest pokryty brązową. Ma Gorynycz wiele postaci. Mieniać się może w młodzieńca mężnego, babę staruszkę
[albo babę, albo staruszkę], aleć najpotężniejszą jego postacią jest wir powietrzny, w której
to postaci [niepotrzebne]Zmiej jest nieśmiertelny. Towarzyszą mu często małe Żmijewki, syny jego i córy. Żmij jest strażnikiem Trzydziesiątego Carstwa za
trzydziewięcioma [nie ma tu błędu?]ziemiami. Do
carstwa [powinna być duża litera na początku] owego dostać się można bory mroczne pokonując, szczyty górskie forsując i przez dziewięć kościanych mostów nad ognistymi czeluściami zawieszonych przechodząc. Tuż przy Bramie czeka Żmij. Kto dotrze doń ładnie, grzecznie ukłonić się musi, a zapytać, czy li nie może owej bramy przekroczyć. Tedy Zmiej Gorynycz zaryczy, zasyczy i żywym ogniem z trzech paszczy w śmiałka rzygnie.
By Zmieja zabić, trza najpierw ostrze miecza, topora swego w wodze martwej umoczyć, po czym w Chramie Peruna poświęcić. Owym ostrzem trza jednym cięciem wszystkie trzy głowy ściąć, a zewłok podpalić. I uciekać gdzie pieprz rośnie, bo zabijając Gorynycza gniew na się ściągnąłeś bękartów jego i rodzeństwa, z których najsilniejszy jest Wij, u Czernoboga na służbie będący.
Żmij, jeżeli chce, może rozdzielać się na dwoje i swą drugą część w świat wysyłać, bo sam z siebie nijak ruszyć się nie może, bo do Bramy Trzydziesiątego Carstwa srebrnym łańcuchem jest przykuty a czarami potężnymi związan. Ową drugą część, gdy nadchodzi, zwiastuje nagły podmuch lodowatego wichru, zasię podmuch wichru gorącego, zapadające nagle ciemności i okrutne ziemi trzęsienie, a jęczenie
[tutaj przed "a" nie należy stawiać przecinka, bo to "a" spójnikowe, zamiast "i"].
Ale Żmija dawno już nie ma między żywymi. Pokonał go i zabił nieznany rycerz ruski, a zasię pokonał w krwawej walce jego rodzeństwo i dzieci, wyłączając Wija, który zbyt wielki i zbyt potężny był dla owego śmiałka. Wij pożarł mężnego woja wraz ze zbroicą i mieczem, które jednak dały się mocno we znaki jego trzewiom, tak, że Wij w męczarniach skonał, a ruchy jego konwulsyjne utworzyły góry Karpatami zwane. Zostawił jednak Wij jajo po sobie, z którego już dawno coś się wylęgło i do Nawii, Kraju Mroku, ruszyło precz. Mówią, że Wij to we własnej osobie, jeno w ciało syna swego przyobleczony. A Zmiej Gorynycz? On córę po sobie zostawił, w jaju będącą, gdy został zabity. Ale teraz dorosła jest już, krasna dziewka jak na smoka. Z nowym Wijem się pobrali i Czernobogowi służą. A niech służą, byleby jeno
na nasz świat [nie lepiej: "do naszego świata"?]więcej nie zawitali .[/quote]
A teraz krótkie pytanie: czy to cykl? Poligon? Ćwiczenia warsztatowe? Bo jeśli pisać, to w jakimś celu. KoVaalu, powiedz, o co chodzi