To ma sens i to jest bardzo ciekawe zagadnienie. Prawdę powiedziawszy, bardzo często spotykam się u ludzi z takim sposobem postrzegania, albo podejścia do bytów cyfrowych, jak twoje. Najczęściej w kontekście pracy. Ludzie w większości, niestety, rozumieją to co mogą zobaczyć na własne oczy, dotknąć, doświadczyć.
Powiedzmy, że ktoś wytwarza meble - wiadomo, meble robi się z desek, deski są z lasu, deski są ciężkie i jeszcze włażą z nich drzazgi. Taki stolarz ma piłę, która piłując zostawia wióry, świeże drewno pachnie żywicą, suche kurzem albo magazynem. Stolarz ma też młotek, którego uderzenia w drewno wytwarzają charakterystyczny dźwięk. Może też mieć wiertarkę, która hałasuje, a jeśli mu pomóc to można poczuć wibracje przez nią powodowane. Gotowy mebel ma swoją wagę i gabaryty, każdy brał kiedyś udział w przenoszeniu stołu czy szafy i wie ile to wysiłku, zwłaszcza kiedy chce się je przepchnąć przez drzwi albo wnieść po schodach. To jest praca, którą ludzie znają i rozumieją. Tu wszystko jest rzeczywiste, namacalne.
Gorzej z pracą intelektualną, choćby pisaniem książek. Nadal można doświadczyć efektów pracy pisarza, dotknąć książki, poczuć zapach świeżej farby, zobaczyć te wszystkie literki. Jeśli ktoś sam coś pisze, nawet maile czy posty na forum, to może choć w części wyobrazić sobie czas i wysiłek stojące za tymi małymi znaczkami zapełniającymi karty książki. Ale zwykle nie przejdzie mu przez myśl ile autor poświęcił czasu i wysiłku na przeprowadzenie badań na potrzeby swojego tekstu. Ile czasu spędził na weryfikacji różnych informacji, ile naniósł korekt i poprawek, ile literek trafiło do kosza i że to wszytko również kosztuje czas i wysiłek (choć nie fizyczny). Przeciętny czytelnik nie dowie się o kulisach (współ)pracy z redaktorem, negocjacjach z wydawcą i całej masie innych spraw i zadań, które trzeba wypełnić zanim książka znajdzie się na półce. No ale przynajmniej mają namacalny, fizyczny dowód tego, że ktoś pracę wykonał i mogą choć częściowo ocenić jak dużą.
Ale już mało kto zdaje sobie sprawę ile pracy potrzeba do wykonania np. strony internetowej, animacji komputerowej, aplikacji, z której na co dzień korzystają... Rzeczy, których zaplecza kompletnie nie widać, rzeczy których nie można dotknąć, zważyć, przeliczyć na kartki papieru, kilogramy albo jakiekolwiek inne jednostki fizycznej miary. Stolarzowi nie zaproponowaliby wykonania szafy gdańskiej za dwie stówy, ale już zlecenia na strony internetowe za taką kwotę są może nie normą, ale bardzo częste. Bo ludzie nie zdają sobie sprawy jak dużo trzeba mieć wiedzy i ile czasu i pracy wymaga przygotowanie strony, która będzie dobrze wyglądać i poprawnie działać. To wszystko jest schowane - oni widzą tylko obrazek i trochę tekstu - coś co można naszkicować na kartce w kilka minut, mimo że ta kartka w rzeczywistości oparta jest o encyklopedię. Ten zbiór bitów, o którym napisałeś, ktoś musiał wytworzyć.
Teraz odnosząc się bezpośrednio do twojego posta:
Farin napisał(a):Biore swoje buty i zrzucam z balkonu na kogoś - jest akcja jak i następuje po niej reakcja. Zrób to samo z tym co miała postać w grze tego gostka.
Widzisz, to jest błąd w założeniach - przykładasz tą samą miarę do odmiennych zjawisk. W wiklinowy kosz możesz nabrać kamieni albo ziemi. Ale nie zaczerpniesz nim wody, nie nałapiesz wiatru. Nie jest to porównanie do końca adekwatne, ale bliższego chwilowo wymyślić nie mogę.
Może raczej należałoby to porównać do uczuć albo emocji? Tak, to znacznie lepsze porównanie:
Nie zmierzysz siły gniewu, tak jak możesz zmierzyć siłę ciosu. Ale nie oznacza to, że w obu przypadkach nie ma akcji i reakcji. Jeśli wykonasz akcję i zadasz cios - reakcją będzie na przykład ból, a pośrednio cały szereg konsekwencji. Ale tak samo jeśli pojawi się akcja, rosnący gniew - reakcją może być zadanie wspomnianego wcześniej ciosu (niematerialna akcja pociągnie materialne konsekwencje), ale równie dobrze reakcją może być zerwanie kontaktów ze znajomym (niematerialna akcja pociągnie za sobą niematerialne konsekwencje). A gniew można sprowadzić do reakcji chemicznej lub do aktywności elektrycznej mózgu - zbioru impulsów, zbioru bitów.
Inny przykład - pamięć. Czy pamięć istnieje? Czy jest materialna? Czy można jej dotknąć? Czy może zmarznąć zimą? Czy możesz ją komuś spuścić na głowę? A przecież nie zaprzeczysz, że ma wpływ na nasz wymiar - wpływa na twoje decyzje, wpływa na relacje społeczne, wpływa na oceny w szkole, zdolność wykonywania pracy i wiele innych spraw.
Takie przykłady mógłbym mnożyć, ale wrócę do tych butów. Czy sam fakt, że o nich rozmawiamy, nie jest najlepszym dowodem na to, że istnieją i mają wpływ na rzeczywistość? Przecież czas, który poświęcisz na przeczytanie mojego posta i napisanie swojej odpowiedzi, mógłbyś przeznaczyć na przygotowanie sobie i zjedzenie kanapki. Ale konsekwencją istnienia butów, których nie ma, jest to, że burczy ci w brzuchu. Jest i akcja i reakcja.
Właściwie to można by całą dyskusję sprowadzić do podstawowych w filozofii i nauce pytań: czym jest rzeczywistość, czym jest nasze jej postrzeganie? Cienie na ścianie jaskini.